niedziela, 15 października 2017

Silleny - CD. Historii Andrewa

Czyli mam mu otworzyć jakiś sejf? To brzmi dziwnie, ale chęć zemsty za bardzo mnie zaślepia, abym mogła zauważyć w tym cokolwiek złego czy podchwytliwego. Po za tym, nawet jeśli coś mi się stanie, to moje moce mnie uratują – bynajmniej tak sądzę. Nikt mnie nie pogoni i nikt nie przewyższy mojej siły. Jedynym zagrożeniem dla mnie jest FBI, oni mogą być uzbrojeni w jakieś bzdety, które mogą mnie unieszkodliwić. Na nich muszę uważać, ale po co chłopak by miał mnie mieszać w ich sprawy, skoro na niego też by polowali? Cóż, tak jak wcześniej powiedziałam, nie widzę żadnego podstępu, zapewne przez to, że mam wielką ochotę na znalezienie brata. To mój jedyny cel. Zabicie go, tak jak drugiego brata, matki dziwki i ojca pijaka. Ja im pokaże co to znaczy cierpieć.
Złapałam rękę olbrzyma i przytaknęłam.
- Zgoda – chłopak pociągnął moją uściśniętą dłoń, pomagając mi tym samym wstać. Kiedy chciał mnie jednak puścić, nie pozwoliłam mu na to. - Ale pamiętaj, wywiniesz jakikolwiek przekręt, to cię zabiję. A ty znasz już moje możliwość – pogroziłam mu morderczym spojrzeniem. Chwilę milczał, aż się delikatnie uśmiechnął.
- O to się nie martw – skinęłam głową i go puściłam. - Co ty taka nie ufna – przewróciłam oczami.
- Nie udawaj głupszego niż jesteś – odpowiedziałam idąc przed siebie, trzymając w ręku moją piłeczkę. Poprawiłam plecak na ramieniu i usłyszałam z tyłu śmiech.
- Wyglądasz jak dziewczynka z podstawówki – odwróciłam się i nie zareagowałam. Miał rację, tak właśnie wyglądałam z tym plecakiem i swoim wzrostem. Ale co poradzić? - Brakuje tylko warkoczyków – dodałam z uśmiechem na twarzy zaciągając się papierosem, który od śmiechu wyszedł mu nosem.
- Ze mnie śmiejesz, a mieszkam z dziewczyną jeszcze mniejszą – mruknęłam patrząc mu w oczy. Przez ten nawyk musiałam podnieść głowę do góry, co było okropne. Czułam się przy nim, jak ta mniejsza siostra z czarnym humorek, która stoi przy swoim większym bracie, który ją denerwował i irytował, swoim optymistycznym zachowaniem.
- Pewnie o wiele młodsza – machnął ręką i znowu zaciągnął się papierosem. Ja już swój spaliłam, teraz patrząc na niego, znowu poczułam brak czegoś. Zaczęłam iść w jego kierunku, a kiedy byłam jakiś krok przed nim wyciągnęłam z jego kieszeni paczkę. - Ej – chciał mi ją zabrać, ale mu przeszkodziłam łapiąc go za rękę.
- Umowa chyba tyczy się od dziś – puściłam go i wyciągnęłam sobie dwa papierosy. Jeden na później, drugi od razu odpaliłam czarną zapalniczką, jaką przy sobie posiadałam.
- Takiej samowolki nie przewidziałem – mruknął. - Jak tak dalej pójdzie to i ja zostanę bez niczego – mruknął i wyrwał mi paczkę z rąk, chowając ją z powrotem do kieszeni. Wzruszyłam ramionami.
- To nie moja sprawa. Ja mam ci tylko otworzyć sejf – odwróciłam się znowu zaczęłam iść przed siebie. - I jest tylko młodsza o rok – dodałam. Andrew chwilę milczał, aż w końcu ruszył za mną; usłyszałam głuche odgłosy kroków na posadzce za mną.
- Przekonam się kiedyś – odpowiedział.
Zabawnie to musiało wyglądać. O kolczykowany ogr i czerwony krasnoludek razem wychodzący spod mostu, palący fajkę idący jakby nigdy nic w ciszy przed siebie. Delikatnie się uśmiechnęłam na tę myśl, co w takiej chwili może pomyśleć przechodzień. Zapewne by wybuchnął śmiechem.
- To jak? Od czego zaczynasz? - zapytałam. Chciałam już wiedzieć, co zamierza zrobić. Nie chciałam marnować czasu.
Papierosa spaliłam, drugiego schowałam. Będzie na wieczór, jeśli wytrzymam.

Andrew? Chwilowo bez sensu, ale nadrobię