czwartek, 17 sierpnia 2017

Limbo - CD. Historii Shirley

Pociągnięta przez Shirley, Limbo nie zdążyła zaprotestować od razu, jednak gdy tylko wróciła do siebie, stanęła gwałtownie i wyrwała swoją dłoń z ręki dziewczyny.
- Nie chcę – powiedziała, cofając się.
- Kto tu jest? – rozległ się głos od strony drzwi. Osoba, która stała w progu rozejrzała się gwałtownie. Głos jej nie drżał, jednak brzmiał wyjątkowo niepewnie.
- Choć, będzie zabawnie – zapewniła wciąż przyklejona do ściany Shirley. Limbo mogłaby przysiąc, że w ciemności się do niej uśmiecha, jednak jej samej nie było do śmiechu.
- Nie będzie – odparła patrząc na powoli zanurzającą się w mrok postać. Jej źrenice gwałtownie się zwęziły, gdy opadająca głowa przybysza odsłoniła snop światła, który padł na dziewczynę. Ta gwałtownie zanurkowała w mrok i rzuciła się do ucieczki w kierunku swojego składziku, całkiem przypadkiem niemal wpadając na przerażonego przybysza, potrącając go i znikając w ciemności.
Wrzasną w tej samej chwili, w której za jego plecami przebiegła Shirley, nie mogąc sobie odmówić krótkiego „bu”, by dołączyć do uciekającej dziewczynki. To wystarczyło przybyszowi, by stwierdzić, że wchodzenie do piwnicy po ciemku zdecydowanie nie było jego najlepszym pomysłem. Rzucił się w kierunku drzwi.
- Limbo? – Jasnowłosa stanęła wejściu do składzika, wpatrując się w zimną ciemność. Coś poruszyło się w kącie i nagle za plecami Shirley zapaliło się światło, ujawniając raczej niską, ponuro wyglądającą osobę ubraną na czarno i jakby mocno wyblakłą w praniu. Nie była w stanie dokładniej się przyjrzeć, bo sekundę później czarnowłosa schowała się pod białym prześcieradłem.
- Ale mnie wystraszyłaś, myślałem, że piwnica jest nawiedzona... To znaczy... no wiesz o co mi chodzi
Limbo wyjrzała lekko spod swojego prześcieradła, ale zaraz się schowała.
- Możecie zgasić światło? – poprosiła.
- Zrobisz to? – spytała Shirley ciemnowłosego chłopaka, którzy obrzucił prześcieradło zaciekawionym spojrzeniem, ale skinął głową, zgadzając się. – Dzięki.
Przybysz zniknął z pola widzenia czarnowłosej, a chwilę później znów nastała ciemność.
- Li...
- Przepraszam... – w ciemności rozległ się dźwięk odsuwanego materiału. – Kiedyś ktoś tak wystraszył mnie. I potem...
Zamilkła, a w ciszy, która zapadła rozległo się skrzypnięcie zamykanych drzwi. Najwyraźniej nieznajomy obu dziewczynom chłopak sierdził, że nie będzie przeszkadzał.
- To ja przepraszam, wydało mi się, że to będzie zabawne... – Shirley uśmiechnęła się przepraszająco, co zaginęło w mroku.
- Możemy... zrobić coś innego, zabawnego...? – zasugerowała nieśmiało Limbo. W duszy dziewczynki kotłowały się sprzeczne myśli. Shirley wzbudzała w niej olbrzymią sympatię. Wydawała się taka ciepła i troskliwa. Taka jasna. No i przyjemne było to zainteresowanie, które jej okazywała. Bycie samotnym zawsze było dla Limbo przytłaczające.
Ale ilekroć ruszała na poszukiwanie ciepła, płomienie ludzkiej obłudy i nienawiści opalały jej skrzydełka, zmuszając do powrotu do mroku. W tym momencie dziewczynka nie była do końca przekonana, czy chce znowu próbować, jednak naturalna, ludzka potrzeba bliskości pchała ją w kierunku tego ciepłego światła w nadziei, że tym razem okaże się nieszkodliwą żarówką.
- Coś, co nie będzie obejmowało straszenia ludzi, co? – zapytała jasnowłosa, a dziewczynka podniosła się z podłogi i cicho przytaknęła. - To może... – powiodła wzrokiem po ciemności, szukając inspiracji – wyjdziemy na zewnątrz, co o tym sądzisz?
Limbo pokiwała głową i podeszła do niedawno poznanej... czy można powiedzieć, że koleżanki? I chwyciła ją za rękę, by pociągnąć przez ciemność w stronę tylnego wyjścia z podziemi, pozwalającego na szybsze przyjmowanie dostaw węgla, jedzenia, a może prania? Kto wie, co właściwie jest dostarczane tylnymi drzwiami do hotelowej kotłowni... hm, po namyśle Limbo stwierdziła, że skoro w piwnicy jest kotłownia, to pewnie drzwi służą obsłudze technicznej. A może służyły. Nie orientowała się za bardzo w aktualnej sytuacji hotelu. Skrzypnęła klamka i obie dziewczyny znalazły się na pochmurnym i chłodnym dworze. Czarnowłosa puściła dłoń blondynki, której zajęło chwilę przestawienie wzroku z mroków piwnicy do jasności zewnątrz.
- W takim razie... wyrywamy się na miasto! – Shirley uśmiechnęła się promiennie, co tym razem nie zostało zagłuszone przez mrok i wskoczyła na pierwszy schodek, prowadzący ku ulicy i obracając się do towarzyszki. – Jesteś nowa w okolicy, tak? Świetnie! Jest więc mnóstwo miejsc, w które mogę cię zabrać!
Dziewczyna wyglądała na uradowaną, w przeciwieństwie do Limbo, która jednak cieszyła się na swój własny, niezbyt wylewny i cichy sposób.


Shirley? Naprawdę przepraszam za tą zwiehę... obiecuję, że teraz będzie lepiej :C A przynajmniej po wakacjach, po za tydzień wyjeżdżam, ale to szczegół...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz