czwartek, 3 sierpnia 2017

Karo - CD. Historii Si

— Nigdy nie powiedziałam, że uważam, że jesteś głupi — stwierdziłam — co najwyżej po.jebany, a to dwa inne słowa — dodałam, jak gdyby nigdy nic. Si przewrócił oczami.
— To Ty zgadzasz się na przebywanie w domu zupełnie obcej osoby, bo nie chcesz jej podziękować — odparł — to jak, zamierzasz mi czytać?
Zbadałam mężczyznę wzrokiem. Zasiadał dokładnie tak, jak moja siostra przed laty. Sandra wybitnie mnie wówczas denerwowała, zazwyczaj dlatego, że nie zamierzała odpuścić, a książka, którą czytałam nie była przeznaczona dla jej grupy wiekowej.
Cóż, co było nie tak w czytaniu czegoś Si?
Po pierwsze, nie wyglądał mi na nikogo ze środkowej europy, a na mojej półce gościły w większości niemiecko i polskojęzyczne twory. Po drugie, co raczej łatwo dostrzec, nie przepadałam za nim. Czytanie mu nie było szczytem moich marzeń. Westchnęłam. To będzie chyba jedna z dziwniejszych sytuacji, jaka mi się przytrafiła. Uśmiech na twarzy Si sygnalizował, że już wygrał. Może bitwę, ale nie wojnę.
— Niech będzie.. — mruknęłam, na moment wlepiając wzrok w sufit. Cujo posiadałam w polskim wydaniu. Przez pierwsze kilka tygodni mieszkania tutaj unikałam niemieckiego, jak ognia. Sama nie wiem, czemu, może za dużo czasu spędziłam w tej części Europy.
Przewróciłam stronę i zaczęłam czytać, starając się udawać, że Si wcale nie ma w pokoju. Mogłabym pomyśleć, że robię to dla siostry, ale to też nie wypali. Kto przy zdrowych zmysłach czytałby młodszej siostrze powieść grozy?
Był to mniej więcej moment, w którym sfrustrowana Donna przyjeżdża wraz z Tadem do Joe’a Cambera, aby dowiedzieć się, o co chodzi z jej samochodem. Nie odnajduje nikogo, prócz Bernardyna, który niemalże od razu zagania ją i jej syna z powrotem do auta, które akurat w tym momencie postanawia dokonać żywota. Tak więc Donna oraz Tad zostają uwięzieni w samochodzie na odludziu z małą ilością przekąsek, oraz ogromnym psem zarażonym wścieklizną, w dodatku siedzą w samochodzie, na pełnym słońcu. Miło, jednym słowem.
Nie miałam żadnej pewności, czy Si w ogóle wie, o co chodzi, aczkolwiek nie wyglądał, jakby był specjalnie zagubiony. Może naprawdę potrzebował jakiegoś wypełnienia czasu? Kiedy tak czytałam, zaczęło mnie zastanawiać, skąd ten wybitnie uparty człowiek w ogóle jest. Samo “Si” nie mówiło praktycznie nic, skrót ten używany był dosłownie wszędzie. No, chyba, że miało to być włoskie przytaknięcie, a nie pierwiastek chemiczny, wspomniany Włocha jednak nie przypominał.
Kogo to obchodzi? — pomyślałam, przewracając na kolejną stronę. Si, jak Si, może sobie być, skąd chce, byleby nie był z mojego pokoju. Przeczytaliśmy ładne trzydzieści, może trochę więcej stron, nim stwierdziłam, że muszę się napić. Mimo wszystko, ta czynność nie była taka zła. Skojarzyła mi się z domem, jeszcze wtedy, gdy między nami jakieś kontakty się trzymały, a siostra nie uganiała się za chłopakami, jakby żadnego w życiu nie widziała. W gruncie rzeczy, te czasy nie były takie złe.
~ Sandra ma teraz.. Dwadzieścia lat? — zapytała Molly. Tulpa zawsze lubiła młodszą siostrę, która nie wiedziała nawet o jej istnieniu. Kiwnęłam głową, do swoich myśli. Znając ją to prócz dwudziestu lat ma także za wcześnie rozpoczętą rodzinkę i edukację podstawową. Chociaż.. Może się zmieniła od ostatniego razu? Myślenie o tym na nic się nie zda, robię się sentymentalna.
— Soku? — burknęłam. W gruncie rzeczy, ponownie oferuję mu coś do picia. Może jednak mam w sobie trochę gościnności?


                              Si?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz