czwartek, 17 sierpnia 2017

Si - CD. Historii Karo

       'Męczy mnie to' myśli szybko Si i podrywa się z podłogi. Przez myśl przechodzi mu nawet by odpuścić - zignorować całe te przeprosiny i pójść sobie; tak po prostu wyparować z mieszkania czarnowłosego knypka. Choć towarzystwo Karo nie jest najgorszą rzeczą jaka przydarzyła się w jego życiu, takie bezoowocne ślęczenie na dywanie i wymienianie wymuszonych uprzejmości najzupełniej go nie kręci.
Chemik podąża za kobietą do kuchni i opiera się o aneks w trakcie gdy ta wyciąga z lodówki sok, najwidoczniej pomarańczowy.
- Nie, dziękuję. - mruczy cicho i krzyżuje ramiona na piersi. Przypomina sobie o ucisku na nadgarstku jaki wywiera gumka do włosów, zwrócona niezbyt wdzięcznie przez tu obecną.
- Nie to nie. - Karo wzrusza ramionami i w chwili, gdy Si zdejmuje zębami gumkę z ręki, uważając przy tym by nie urazić się w palce, sięga do szafki ponad zlewem.
      Z wielką radością chemik spostrzega, jak kobieta wspina się na palce by sięgnąć do krawędzi. Czarnowłosy odbija się od aneksu i przesuwając dziewczynę na bok błyskawicznie wyjmuje przeźroczystą, niską szklaneczkę, po czym podaje ją zirytowanej brunetce. W ramach kontrataku na jej grzmiące spojrzenie Si wyszczerza się prezentując szereg lśniących zębów, w których wciąż tkwi czarna gumka do włosów.
Kobieta mrużąc oczy wyciąga dłoń po naczynie, ale nim koniuszki jej palców zdążą sięgnąć po szkło chemik gwałtownie podrywa ramię do góry, tym samym ograniczając dostęp do naczynia.
- Obmyśliłem układ. - mówi Si, a uśmiech pałęta się na jego ustach. - Podam ci teraz tą o to szklaneczkę, a ty odbierzesz ją ode mnie i rzucisz, zupełnie niezobowiązująco, słowo 'dzięki'. Uznam to podziękowanie za satysfakcjonujące i opuszczę lokal.
- I co?
- Co, 'co'? - mężczyzna marszczy brwi, czując nagłe zakłopotanie. Przez gumkę jego akcent nieco zelżał, a jemu samemu wydało się, że sepleni. Wyraził się niezrozumiale? Popełnił językowy błąd?
- Podziękuję za szklankę i sobie stąd pójdziesz? - Karo złapała się pod boki i wysunęła podbródek zupełnie jakby usiłowała wybadać drugie dno tej propozycji.
- Dokładnie tak. - Si kiwa głową z radością. Jakże łatwo odzyskuje dobry humor! - To znaczy... To, że podziękujesz za naczynie nie znaczy, że właśnie tak to odbiorę. Daj spokój, miejmy to za sobą. Chcesz mnie tu gościć cholera wie ile? Oboje nie mamy na to przecież najmniejszej ochoty.
- Aż tak ci tu źle? - mruknęła i wyciągnęła rękę przed siebie. Nie czekając na odpowiedź chemika, dodała: - No dobra. Dawaj.
Czarnowłosy złapał sterczącą z ust gumkę w wolną dłoń i lustrując zielone oczy kobiety powoli podał jej szklankę. Karo chwyciła szkło całkowicie je palcując i z głośnym stuknięciem postawiła na blacie.
- Dzięki. - wychrypiała twardo, a ogniki zapłonęły pod jej powiekami.
Chemik wsunął palce we włosy i zbierając kosmyki hebanowych włosów, związał je bardzo luźno na karku, po czym przeczesał szczyt głowy uważając na to, aby grzywka nie pozostała mu na czole. Nie patrząc na kobietę przeszedł przez całą długość lokalu i przejeżdżając językiem po ustach uznał, że mimo iż teoretycznie dopiął swego, wcale nie odczuwa satysfakcji. Cała radość zdążyła błyskawicznie go opuścić, co od dawna denerwowało chemika. Często nie rozumiał swoich własnych emocji, nie zauważał kiedy dochodzi do ich gwałtownej zmiany.
W chwili gdy jego palce dotknęły klamki, usłyszał za sobą głos gospodarza mieszkania.
- Do zobaczenia? - Si odwrócił się przez ramię i jego oczom ukazała się opierająca się nonszalancko o ścianę Karo, która sączyła napój z wręczonego przez niego szkła. Jej ton nie wskazywał oczywiście na rzeczywistą chęć zobaczenia go ponownie, ale przynajmniej usiłowała zachować pozór kultury.
- Lubię twoje niskolotne poczucie humoru. - warknął sarkastycznie i otworzył przed sobą szeroko drzwi. Do środka wparowało kłębowisko węży, czarne główki skubały jego nogawki, a ponieważ Si był w okrutnym (z bliżej nieznanych przyczyn) nastroju poczuł nagłą chęć wyładowania swojej frustracji właśnie na nich.
     Syknął donośnie, szczerząc zęby w kierunku podopiecznych, a jego oczy błysnęły jasno i przeraźliwie. Gady natychmiast czmychnęły spod jego nóg, w obawie przed trafieniem pod obcas. Nie miał pojęcia czy któryś z węży nie został w pokoju Karo, bo cały czas stał tyłem do wnętrza. Zamknął za sobą drzwi z cichym łoskotem i nie bacząc na mijającego w korytarzu chłopaka, ruszył do wysokich okien wypadających na starą elektrownię, która majaczyła zaledwie kilka przecznic od Hotelu.
Si dotknął ramy i czując jej chłód po raz kolejny cofnął palce. Nie dość, że teraz bolały go dłonie to męczyło go także uczucie wściekłości, która narodziła się w nieznanym mu momencie.
Ignorując impulsy bólu, szarpnął za rączkę otwierając okno na oścież. Zimny podmuch wiatru wtargnął do hallu i natychmiast rozwiał włosy mężczyzny, a chemik poczuł ich muśnięcie na policzkach. Postawił stopy na parapecie i spojrzał na kłęby dymu unoszące się ponad elektrownią. Nie dochodziły z komina. To właśnie przykuło jego uwagę, ale było coś jeszcze... coś, co mu nie pasowało. Si był gotów to zignorować, ale wówczas wiatr zawiał ponownie i hebanowe kosmyki zamajaczyły mu wokół ust.
Zaraz... Przecież przed chwilą je wiązał!
- Ej ty! - rozległ się krzyk ewidentnie należący do znanej mu już osoby. Czarnowłosy odwrócił twarz by dostrzec Karo wyglądającą ze swojego pokoju. W wyciągniętej ręce, między kciukiem a palcem wskazującym trzymała jego gumkę. Cholera! To ten element nie pasował! Zbyt luźno zawiązana gumka musiała spaść mu z głowy gdy tak nienawistnie syknął na swoje węże.
 - Coś tu zostawiłeś, czekaj... - kobieta momentalnie ściągnęła brwi widząc go kucającego na parapecie, przed sobą mającego wielkie kłęby dymu unoszące się ponad ulicą. - Co ty właściwie wyczyniasz?!
Coś w jej zdziwieniu, a także w sposobie w jaki wyrażała swoje zdumienie zaistniałą sytuacją rozbawiło chemika do tego stopnia, że ni z tego ni z owego wybuchnął salwą radosnego śmiechu.


                           Karo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz