środa, 28 czerwca 2017

Otoya - CD. Historii Romy

     Stary uśmiech w jednej chwili zastąpił całkiem nowy, zdecydowanie szerszy od poprzedniego. Wetknąłem zmoczony parasol do przeznaczonego ku temu pudła i unosząc wysoko brwi, wyszczerzyłem się do dziewczyny.
- Coś chyba jest na rzeczy, bo nasze spotkanie nie mogło być przypadkowe! Nie zgadniesz, Roma! Mieszkamy w tym samym pokoju. - zawołałem z całkowitą serdecznością, zwracając przy tym uwagę kilku osób przemierzających akurat korytarz.
Drobna buzia białowłosej dziewczynki o niesłychanie wyjątkowych oczach, przez chwilę nie wyrażała absolutnie niczego. Roma wbiła wzrok przed siebie, a jej skostniałe palce na moment przestały się poruszać. Poruszyłem się niemrawo, wystraszony tym nagłym zwątpieniem, ale już po chwili dziewczyna wyprostowała się i przystąpiła do dalszego rozcierania dłoni.
- Nigdy nie miałam współlokatora. - wyznała cicho.
- Nie musisz się tym martwić, na pewno będzie z tego dobra zabawa. - odpowiedziałem promiennie i łagodnie szturchnąłem ją dwoma palcami w ramię. - Hej, pomóc ci z tym suwakiem?
Ta, której oczy wahały się między szmaragdem a błękitem drgnęła i ożywiła się nagle, po czym szybko pokręciła głową, a jej zmoczone loki posłały chłodne kropelki deszczu na wszystkie strony. Obserwowałem, jak podchodzi do wieszaka i powoli rozpina kurtkę. Widząc, że radzi sobie całkiem dobrze sam zrzuciłem z siebie płaszcz i utkałem szal w jednym z rękawów. Ponieważ wzrost dziewczyny znacznie utrudniał jej działanie, gdy tylko została w zmokniętej, bladej sukience, zbliżyłem się i odebrałem kołnierz jej okrycia.
- Odwieszę, dobra? - puściłem do niej perskie oko, a Roma przyjęła pomoc bez żadnych złośliwości. Zawiesiłem nasze kurtki obok ściany i skierowałem powoli do holu, cały czas mając na oku swoją nową towarzyszkę.
- O, Ittoki. - uśmiechnął się do mnie zza lady niski blondyn, którego gdzieś już widziałem. Chyba robił tu za recepcjonistę gdy Vincenta nie było w hotelu. - Poznaliście się już z Romą? To miło, no chyba, że chcecie coś zmienić.
    Zaskoczony tą nagłą propozycją zatrzymałem się i bez większego rezonu wbiłem w dziewczynę ciekawskie spojrzenie: chciałem, aby ta decyzja zależała od niej, bo mnie samemu w niczym nie przeszkadzało jej towarzystwo. Ba! Byłem niesłychanie zadowolony z tego, że tak szybko uzyskam współmieszkankę, w dodatku tak intrygującą jak Roma.
Przez chwilę czekałem, aż białowłosa się odezwie, a z każdą sekundą coraz bardziej bałem się jej rezygnacji, po czym zupełnie beztrosko przyciskając misia do piersi, towarzyszka wzruszyła ramionami.
- Spróbujemy. - odpowiedziała krótko, a ja uśmiechnąłem się radośnie.
- Ha! Cieszę się, że się zgadzasz. - skinąłem chłopakowi za ladą na pożegnanie i pociągnąłem za sobą na piętro Romę. - Obiecuję, że nie pożałujesz tej decyzji!
Docierając na pierwsze piętro, błyskawicznie dopadłem do naszych drzwi i wyciągając kluczyk, otworzyłem zamek stawiając wrota otworem.
Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie, w sposób bardzo dystyngowany i ledwie zauważalny. Wkroczyliśmy do mieszkania, zapalając od razu wszystkie światła.
- Mam pełno pomysłów na wystrój! Oczywiście będziesz wszystko nadzorować, o ile nie dekorować. - zawołałem i zakręciłem się przy kuchennym aneksie. - Wieczorem możemy obejrzeć jakiś film, a rano robić tutaj kanapki. Chyba nie będzie ci przeszkadzać, jeśli czasem pobrzdąkam tu na gitarze? Może też lubisz muzykę, co Roma? - nie słysząc odpowiedzi, odstawiłem oglądaną filiżankę i wyszedłem na środek pokoju.
Za filarem, pomiędzy łóżkami stała moja nowa współlokatorka i odkładając misia na jedno z nich, chwyciła rąbek swojej sukienki.
- Roma? Stało się coś? - zapytałem po chwili i zbliżyłem się o kilka kroków.
Nie podnosząc wzroku znad oglądanego materiału, dziewczyna powiedziała smutno:
- Wszystko przemoczone. Nie mam żadnych ubrań na zmianę... strasznie zimno.
Zmarszczyłem brwi ze zmartwienia. A co, jeśli się przeziębi? Najwidoczniej mój parasol nie wystarczył... Chcąc jak najprędzej pocieszyć dziewczynę, sięgnąłem dłońmi do rozsuwanego zamka mojej bluzy i zsunąłem ją z ramion. Białowłosa była najwidoczniej zbyt strapiona swoim stanem, że zupełnie nie zwróciła na mnie uwagi, gdy podszedłem do niej i okryłem jej plecy materiałem swojej baseball'ówki. Dopiero gdy ubranie dotknęło karku dziewczyny, natychmiast ocuciła się i spojrzała na mnie, przyciągając do siebie ciepłą bluzę.
- Wielkie dzięki. - powiedziała, a ja zerknąłem jej w oczy.
- Drobiazg. - machnąłem ręką i zaraz wpadłem na lepszy pomysł. - Ale to nie wystarczy. Jesteś bardzo zziębnięta, a tak łatwo się rozchorować. Mam tu koleżankę, która jest mniej więcej twojego wzrostu. Jestem pewien, że pożyczy nam parę rzeczy na czas gdy będziemy szukać ci ubrań. Pójdę do niej i poproszę o coś, a ty w tym czasie skocz do łazienki i weź ciepłą kąpiel, żeby się rozgrzać. Podam ci ubranie i zrobię kakao, żebyśmy oboje się uodpornili na wszelkie choróbska, a potem zaopatrzymy się w pieniądze, jakie rozdaje każdemu Vincent i skoczymy na zakupy, co ty na to?
Roma spojrzała na mnie ze zdziwieniem, zupełnie jakby chciała się przekonać czy mówię serio, po czym podobnie jak w korytarzu wzruszyła ramionami.
- To naprawdę dobry pomysł... więc ty pójdziesz do koleżanki, a ja do łazienki? - zapytała dla upewnienia, a ja skinąłem żwawo głową. - Dobrze.
- Super. - potwierdziłem i wróciłem do aneksu, gdzie zalałem czajnik wodą i wystawiłem na blat dwa, rosłe kubki. W szafce obok zlewu stało kakao, które wyciągnąłem już z opakowania. - Zaraz przyniosę ubrania.
     Roma potarła ramiona i rzucając mi na odchodne całkiem sympatyczne spojrzenie zniknęła za drzwiami naszej wspólnej toalety. W trakcie, gdy woda gotowała się, otworzyłem drzwi i przypominając sobie adres Vivian skierowałem się schodami na górę, po czym dwukrotnie zapukałem w drzwi, żywiąc się nadzieją odnośnie nowego życia i nowej relacji z moją własną współlokatorką.

                              Roma? Zakkupki ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz