środa, 14 grudnia 2016

Kader

 
  Trudno uwierzyć, że to już tyle minęło od śmierci. Od tego formalnego przyjęcia urodzinowego małej siostrzyczki, która cieszyła się zawsze na wieść o tym, iż jest chroniona. A teraz? Rodzice prawdopodobnie dalej nie mają czasu i załatwiają coraz to nowsze niańki, by ruda osóbka była pilnowana z szkołą jak i samą nauką. Nie chcieli, by stała się taka jak starsza siostrzyczka. Dziewczyna westchnęła cichutko idąc pustą drogą z rękoma w kieszeni i jak zawsze z głową w chmurach zastanawiając się co by było, gdy jeszcze żyła. Ciemne niebo oświetlał duży księżyc w pełni oraz odbijające go kropelki zimnego acz przyjemnego deszczyku, który zapowiadał się już od paru ładnych dni.              Przyjemne uczucie, pomyślała.  W pewnej chwili na ławce ujrzała młodą parę, więc przystanęła na chwilę, by ich spokojnie obserwować. Z jednej strony bycie taką błąkającą się duszą było całkiem zabawne, lecz z drugiej okropne poprzez wieść o tym, że rodzina lub bliscy oraz przyjaciele uważają cie za zmarłego człowieka. Skrzyżowała ręce na piersi zaciekawiona dalszymi wydarzeniami młodej pary, która zaczęła się obściskiwać jakby byli sami i to w dodatku w domu.
- Jak można dać się tak łatwo złapać? - mruknęła pod nosem opierając się o drzewo, z którego kora już po części zeszła zostawiając nagą roślinę na pośmiewisko. - Eh i tak nie pojme. 
   Ruszyła dalej. Nie miała zbytnio gdzie się podziać, po prostu szła tam gdzie ją nogi poniosą. Czasami bywały to jakieś barki, bądź obozowiska niedaleko, gdzie zawsze odbywały się jakieś opowiastki mające na celu wystraszyć zbyt ciekawskie dzieciaki, lecz nie tym razem. Stanąwszy przy starym domu rozejrzała się ostrożnie. Musnęła delikatnie koniuszkami palców popękaną ścianę opuszczonego budynku, który był porośnięty jakimiś roślinami, a okna zabarykadowane drewnianymi deskami. Jedynie drzwi były wywarzone, jakby ktoś już wcześniej się włamywał dla zabawy lub z ciekawości co znajduje się w środku prócz powywalanych przedmiotów, kurzu, pajęczyn oraz dziur w dachu jak i w ścianach. Jednym słowem był to opuszczony dom jednorodzinny, w którym nikt już od paru lat nie mieszkał, więc wkroczyła z cwaniackim uśmiechem wpierw pytając, czy ktoś jest w domku. No tak. Jeśli ktoś by był to by nie odpowiedział, bo ona przecież jest błąkającą się bezcelowo na ziemi duszyczką. Zero hałasu, dziewczyna została sama z myślą, iż wreszcie udało się znaleźć ciche miejsce, w którym będzie sam na sam ze swymi po części rozmazanymi wspomnieniami. Schody były zaskakująco w dobrym stanie, lecz nie jest to do końca pewne dlatego ta szybko wdrapała się na dach. Na miejscu opatuliła kolana ramionami, a wiatr swobodnie poruszał śnieżnobiałymi włosami jak zwiewną chustą, bądź flagą na maszcie. Przymknęła oczy, po czym odpłynęła w swój własny świat. Ostatnio bardzo często się jej to zdarza, a potem najchętniej śpi. Nagle podniosła głowę z kolan i spojrzawszy daleko przed siebie zaczęła coś mruczeć pod nosem, a nogi swobodnie zwisały z dachu budynku. 
- Eh, jaki ten świat jest pełen niespodzianek. - Spojrzała w stronę małego ptaszka, który kręcił ciekawsko główką. Musnęła go delikatnie palcem. - Na ciebie też kiedyś przyjdzie pora i nikt cię nie będzie pamiętać, więc ciesz się życiem jeśli możesz. 
   Zaśmiała się z chwilą, gdy pierzasty przyjaciel wskoczył na jej kolana. Dziwne, że ludzie nie widzą zjaw w porównaniu do zwierząt, które wówczas wariują lub się łaszą do niewidzialnej duszy. Westchnęła głośno, kiedy plecy styknęły się z mokrym oraz brudnym podłożem, lecz nie na długo, gdyż momentalnie się podniosła ujrzawszy jakąś postać. Skrzyżowała ręce na piersi, gdy nieznajoma sylwetka zrobiła parę kroków do przodu, zatrzymała się widząc jak białowłosa się cofnęła. 
- To nie możliwe, byś mnie widział lub widziała, więc to zapewne tylko zbieg okoliczności... - szepnęła do siebie, po czym głośniej i z stanowczością ciągnęła dalej. - Jeśli widzisz i słyszysz to wejdź bardziej w blask księżyca i powiedz coś głupiego tak bym... eh, po co się wysilam. 
Po wypowiedzeniu się wyruszyła ramionami, a następnie obróciła się na pięcie, by ponownie siąść na skraju dachu. 

                                     Ktoś, coś? >~<
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz