środa, 3 maja 2017

Karo - CD. Historii Si

~ Hej, hej, wstajeeemy! — Pewnie każdy zna ten moment, kiedy strasznie nie chcesz wierzyć, że to już ranek, ale ktoś, lub coś skutecznie Ci w tym przeszkadza. Cóż, Molly była idealnym odzwierciedleniem takiego “kogoś”, chociaż właściwie, to pod “coś” podpisać ją łatwiej.
— Stul pysk, nie zamierzam wstawać z kurami — syknęłam ostro, przewracając się na drugi bok i tuląc kołdrę. Była tak niezwykle mięciutka..
~ Ciebie także miło słyszeć! — Oczami wyobraźni widziałam, jak tulpa się szczerzy. ~ Hej, hej, daj spokój! Mamy piękny, sobotni poranek, skorzystajmy z niegoo! — skrzywiłam się, słysząc jej naciągany głos.
— Świetny pomysł. Możemy się na przykład powiesić. — Ziewnęłam rozległe.
~ No nie bądź taka.. Chodźmy do parku, co Karo? Proszę, proszę, proszę! — Musiałam postradać zmysły już lata temu, skoro mój umysł wytworzył tego natręta. Pokręciłam głową, mówiąc zdecydowanie:
— Nie. 
~ Pfff. Jeszcze zobaczysz, będziesz czegoś chciała. — Ton głosu Molly odgórnie sugerował teatralnego focha. Postanowiłam po prostu go olać i spać dalej, jak jednak można się domyślić, nie było mi to dane.
— Hej, Karo! — Natalie zapukała kilkakrotnie w drzwi mojej części pokoju. Ludzie, jasny gwint, jest sobota. Życia nie macie? Zakryłam głowę poduszką, starając się i ją olać. — Karo! — Jeśli to coś ważnego, zostawi mi kartkę. 

~*~

— Skąd ja to wiedziałam? — mruknęłam, widząc biały papier leżący na stoliku. Spoczywał na nim także srebrny pierścień. Dość badziewny, swoją drogą. Co to, dzień dawania prezentów ze sklepowego automatu współlokatorom? Chwyciłam kartkę, odczytując zapisane na niej litery.
“Cześć, kuzynka. Jak zwykle mnie olałaś, więc postanowiłam zostawić to tutaj. Nie wiem, co to ma być, ale znajdowało się pod naszymi drzwiami…
A tak poza tym, co żeś zrobiła z moimi kostkami cukru?!”
Uśmiechnęłam się pod nosem, czytając ostatnią linijkę. 
~ Mówiłam Ci, że to dobry pomysł, aby schować jej tą paczuszkę. Przynajmniej trochę odpocznie. — Wczoraj wraz z Molly pozwoliliśmy sobie wyciąć Nat numer. Jak na razie idzie nam całkiem dobrze.
— Sprytnie to maskujesz, ale obie wiemy, że chcesz po prostu podśmiewać się z jej poszukiwań.
~ Też coś. Nie jestem taką zołzą, jak Ty — prychnęła. 
— Co ważniejsze.. — podniosłam mały przedmiot, stanowiący załącznik notki — co to, u licha, ma być?
~ Sygnat! — zawołała odkrywczo tulpa.
— Rozłożyłabyś Sherlocka na łopatki.. — skomentowałam, przyglądając się przedmiotowi bliżej. Nie wyglądał na nic specjalnego, pewnie to jakiś głupi dowcip. Olewając to wróciłam do pokoju i zajrzałam w telefon. Przyszło mi kilka powiadomień odnośnie ostatnich wiadomości. Chleb drożeje, jakieś babcie widzą buzię w tęczu, a nieopodal miał miejsce.. Pożar? Zginął właściciel domu, starszy mężczyzna, dołączono zdjęcie.
~ Przecież to ten facet, z wczoraj! — Molly wręcz wypiszczała powyższe słowa.
— Jasny gwint! — mruknęłam. Coś mi mówiło, że to nie był przypadek. 
Czekaj, stop, przeanalizujmy to. 
Mężczyzna wczoraj dokuczał dziecku, w czym przeszkodziłam mu wraz z tym gościem od rzucania filiżanki. Potem tamten chciał go zabić, a dzisiaj Natalie znajduje pod drzwiami jakiś tandetny sygnat, a facet jest martwy. 
~ Myślisz, że to było jego? — Molly nie próżnowała w wyciąganiu związków.
— Czysto hipotetycznie, ale tak. Myślę, że nasz miotacz filiżankami chciał mi w ten sposób przekazać, że dokonał swego. 
~ I co, zrobisz coś z tym? — Otworzyłam oczy, zdziwiona.
— Niby co? Dziad nie żyje, już po ptokach. Gdybym wiedziała, że będzie taki zawzięty, to może..
~ Może co? — Tulpa zdawała się być lekko przerażona. Pff, jak zwykle.
— To już raczej nieważne. W każdym razie, nie zamierzam tu trzymać biżuterii umarlaka. Zwracamy do nadawcy, Moll. 
~ Niby jak chcesz to zrobić? 
— Znajdę sposób. Jak na razie jestem głodna — wraz z tymi słowami wyszłam z pomieszczenia, uprzednio chowając pierścień do kieszeni. Ech, serio? Brzydził się zachowaniem mężczyzny, a sam go wykończył, pokazując, że wcale nie jest lepszy. Co za żałosne podejście.

                  Si? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz