środa, 3 maja 2017

Si - CD. Historii Karo

Mężczyzna puszcza to pytanie mimo uszu i idzie dalej przez korytarz, powoli wstępując na schody. Obcasy sięgających połowy łydki glanów stukają w stopnie. Wchodzi na półpiętro, a czarnowłosa wchodzi mu w drogę.
- Zadałam pytanie.
Patrzy na nią z góry spod na w pół zamkniętych powiek. Kobieta nie interesuje go na tyle, aby marnował cenną energię otwierając szerzej oczy.
Si zatrzymuje się i zgina nogę kolanie, ukazując całym swym jestestwem jak nuży go ta dyskusja.
- Nie należysz do najbystrzejszych, hm? - jego ton można zobrazować wyobrażeniem rozleniwionych fal oceanu, które tylko z przymusu oblizują piaskowy brzeg. - Spokojnie, ułatwię ci tą potęgującą dedukcję.
Wypowiedziawszy te słowa, obserwuje jak adresatka wypowiedzi marszczy z irytacją brwi, po czym tonem łagodnym i przesłodzonym mówi:
- Najwidoczniej nie mam ochoty~ odpowiadać na to pytanie. - niczym mamusia tłumacząca coś swemu dziecku przyciąga samogłoski... A przynajmniej wydaje mu się, że tak postąpiłaby matka; Si nigdy nie poznał na sobie żadnych matczynych odruchów.
- W takim razie się zmusisz. - złote ślepia wykonują kołowrotek i wbijają swe cierpkie spojrzenie w oblicze dziewczyny.
- Nie wydaje mi się. - mruczy i niespodziewanie kładzie swe silne ramię na jej barku, zaciska szczupłe palce na łopatce, i nim kobieta ma prawo w ogóle zareagować pcha ją na schody.
Czarnowłosa uderza twarzą w ścianę, ale udaje jej się zamortyzować upadek wyciągniętymi dłońmi. Stopy powinny ześlizgnąć się po stopniach, ale ta ma niezły refleks i umiejętnie zapiera się kolanem, aby uniknąć wypadku.
Si wspina się na schody i wchodzi na korytarz piętra, mając zajście w całkowitym poważaniu.
Zbliża się do drzwi mieszkania, pod nosem przeklinając swoje nieszczęście. Ma na myśli kobietę, która od wczoraj skutecznie uprzykrza mu życie. Chemika zatrzymuje cichy, ale ostrzegawczy syk węży.
Spoczywający na jego szyi gad zaciska się delikatnie i ciągnie go w drugą stronę. Zdziwiony odwraca głowę, ale nie widzi czarnowłosej.
- O co chodzi? - pyta w syczącym języku.
Odciąga dłoń od klamki i bardzo powoli wraca na schody.
Krzywi się, nie rozumiejąc o co upominają go węże. W jego oczy rzuca się światło wpadające przez uchylone okno. Spoczywające na łydkach zwierzęta ześlizgują się na podłogę i pełzną po drewnianych stopniach, a połyskliwe promienie porannego słońca migocą na ich łuskach.
Si zerka na półpiętro i momentalnie przygryza wargę: poturbowana przez niego dziewczyna siedzi na stopniach i opiera się o ścianę, na której chemik zauważa rozmazaną smugę czerwieni.
Wzrokiem usiłuje odszukać twarz kobiety, ale ta ukryła ją pod falami ciemnych włosów.
Przyciska dłoń do skroni, ale chemik nie może dostrzec, czy krwawi. To właśnie nie spodobało się wężom: Si złamał swoje zasady.
Przed laty obiecał sobie unikać zbędnej przemocy, a raczej krzywdzić tylko tych, którzy naprawdę na to zasłużyli. Głównie jego ofiarą padają pedofile i ludzie znęcający się nad niewinnymi dziećmi, rzadziej rabusie, złodzieje i drobni kryminaliści, którzy weszli mu w drogę. Czasami ochroniarze i policjanci, ale to Si podciągał pod samoobronę. Wyrządzanie krzywdy czarnowłosej nie leżało w jego interesie.
Wzdycha ciężko i odsuwa od siebie węże. Schodzi po schodkach i kuca obok siedzącej.
- Po coś tu przylazł? - warczy kobieta, a on z tej odległości zauważa na jej nosie kroplę krwi. Nadal nie wie w jakim stanie jest czoło, ale spodziewa się, że może potrzebne być założenie opatrunku.
Całe szczęście, że ma w tym wprawę.
- Do pomocy. - spogląda na nią i wyciąga rękę, aby samodzielnie obejrzeć ranę. Czarnowłosa błyskawicznie uderza go w dłoń nasadą swego nadgarstka.
Si wydaje z siebie cichy syk, a po palcach rozchodzi się fala nagłego bólu. Krzywi się i zbliża dłoń do twarzy. Zapomniał jak wrażliwy jest jego dotyk.
- Nagle się nawróciłeś? - woła zbulserwowana i nieopacznie zamachuje się na węża, którego w ostatniej chwili chemik podnosi i kładzie sobie na karku.
Patrzy na nią zirytowany.
- Nie pobłażaj sobie moim nawróceniem. - Si nie zamierza odpuścić opatrzenia rany. - Ale załatwiaj sprawy ze mną i odwal się od węży.


            Karo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz