czwartek, 20 lipca 2017

Karo - CD. Historii Si

Wpatrywałam się w blondynkę z niemałą irytacją. Zawsze o doskonałej porze. Uczucie ręki Si na moich ustach było nieprzyjemnym ciężarem. Postanowiłam zastosować sposób skuteczniejszy od gryzienia. Wyciągnęłam język do przodu, liżąc rękę chłopaka. Nieprzyjemne ciarki przeszły przez moje ciało. Fuj.
Może i obleśne, ale jednak skuteczne. Mężczyzna natychmiast zabrał rękę.
— Odbiło Ci?! — warknął zdenerwowany. Parsknęłam pod nosem.
— Mi nie wolno naruszać twojej przestrzeni osobistej, ale tobie moją już można? — odparłam wyniośle — cześć, Nat — powiedziałam, starając się brzmieć normalnie. Nie panikuj. To wcale nie tak, że nie podoba Ci się obecność Natalie i Si w jednym pomieszczeniu. Nie. Usłyszałam, jak Si mruczy pod nosem coś, że jestem idiotką, puściłam jednak tę uwagę mimo uszu. Mężczyzna wytarł
— Cz-cześć — bąknęła zmieszana. Uśmiechnęłam się lekko. Zakłopotana jak zwykle.
— Nie przedstawisz nas? — zapytał z niemałą satysfakcją, chociaż twarz miał nadal skrzywioną z obrzydzenia. I dobrze, szybko tego nie powtórzy. Ja raczej też nie.
— Natalie, to jest Si, radzę go trzymać na dystans, Si, to Natalie, moja koleżanka. Zadowolony? — Natalie uśmiechnęła się lekko.
— Nie wygląda na szczególnie zadowolonego. Też nie jestem, spadłam w rankingu — bąknęła beztrosko, a ja posłałam jej niemalże mordercze spojrzenie.
— Hmm. Nat, możemy chwilę pogadać? — zapytałam, patrząc na nią dobitnie.
— Nie przeszkadzajcie sobie. — Byłam niemalże pewna, że facetowi odpowiada owy obrót spraw. W mieszkaniu jest Natka, więc będę chciała się go jak najszybciej pozbyć. Cóż, nie mogłam liczyć, że w trakcie tej szopki w ogóle tutaj nie wejdzie, ale miałam cichą nadzieję, że nim to zrobi Si będzie już gruntownie zirytowany przebywaniem w mojej obecności. A przynajmniej bardziej, niż ja w jego!
— Same — powiedziałam z naciskiem.
— Chyba nie powiesz, że Ci przeszkadzam. — Odniosłam wrażenie, że Si świetnie się bawi.
— Odkąd tylko przekroczyłeś próg — odparłam najspokojniej, jak mogłam.
— To okrutne — odparł, niemalże teatralnie chwytając się za pierś. Co mu odbiło? Będzie teraz udawał, że to zwykłe, towarzyskie spotkanie? Palant. — Ale wiesz.. Wystarczy jedno słowo, a sobie pójdę.
— Pierdol się — wycedziłam, wyprowadzając Natalie do jej części pokoju przez drzwi. To jest właśnie najlepsze w pokojach łączonych. Każdy ma swoją przestrzeń, a mimo wszystko komunikacja jest prosta. Właściwie, rzadko przebywałyśmy oddzielnie.
— To nie było zbyt gościnne — powiedziała dziewczyna, gdy drzwi się zamknęły.
— Traktowanie tego kretyna jak gościa ograniczyłam jedynie do podania kawy — westchnęłam. Natalie spojrzała na mnie, lekko zdziwiona.
— Kto to? — spytała — i co Ci się stało w czoło? — dodała, z lekkim niepokojem patrząc na bandaż.
— To drobiazg.. — powiedziałam, wzruszając ramionami — co do Si, po prostu go zignoruj. Nie zostanie tu długo. — “Mam nadzieję”.
Natalie uśmiechnęła się lekko. Co też jej chodzi po głowie?
— Brzmi to zupełnie tak, jakbyś znowu “przypadkiem” sprowadziła do domu jakieś żyjątko. — Słysząc to przewróciłam oczami, chociaż na moją twarz wstąpił nieśmiały uśmiech. Gdy byłam młodsza odwiedzałam czasem Natalie na okres letni. Nie spędzałyśmy wówczas czasu w jej domu, zazwyczaj mieszkałyśmy w domku letniskowym. Zdarzyło się tak, że zostałyśmy pod opieką jej brata, Dominica, a on akurat zajęty był swoimi sprawami. Wzdół południowego wybrzeża Australii niejednokrotnie spotkać można całe kolonie pingwinków małych. Mi akurat trafiło się jednak tak, że wychodząc trafiłam na jedno młode zwierzę, zagubione. Po chwili namysłu zabrałam pingwiniątko do domku. Natalie to szczególnie nie przeszkadzało, acz mina kuzyna, gdy wychodząc z pokoju zobaczył ptaka nielota była bezcenna. Do dziś pamiętam, jak siląc się na spokój wydukał: “Nat, powiedz proszę, że to kolejna twoja koleżanka”.
—Tym razem przynajmniej wygląda jak człowiek, nie narzekaj — odparłam. Wspomnienie tamtego dnia poprawiło mi humor.
— Okeej.. Ale w nic się nie wpakowałaś? — zapytała, bardzo kontrolnie.
— Posłuchaj — zaczęłam — tamten człowiek nie jest niczym, czym musisz się martwić. Najlepiej udawaj, że nie istnieje i ciesz się, że masz taką opcję — podpowiedziałam, puszczając jej oczko. Znając Nat byłam jednak pewna, że się do tego nie zastosuje. Co to, to nie. Niczym troskliwa babunia będzie co kilka minut pytać, czy przypadkiem by czego nie zjadł. Jakby mogła, pozamieniałaby się miejscami ze wszystkimi kucharzami w “hotelu”.
— A niby polaczki, to takie gościnne — parsknęła śmiechem. Ja jednak jedynie uśmiechnęłam się nieznacznie, a następnie opuściłam jej pokój.
Si jakby nigdy nic siedział w fotelu, znów nad czymś zamyślony. Słysząc otwierające się drzwi spojrzał jednak na mnie.
— Mam przewagę, Krasnalu — odparł z nie małą satysfakcją.
— Wolałabym jednak, abyś się do niej nie zbliżał — coś w moim głosie zabrzmiało, niczym groźba. Si uśmiechnął się pod nosem. — Nie masz nic sensownego do roboty? — bąknęłam, siadając na łóżku i chwytając powiesć Stephena Kinga, “Cujo”. — Mnie by to już dawno znudziło — powiedziałam, otwierając książkę.


                                            Si?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz