środa, 19 lipca 2017

Si - CD. Historii Karo

      Na dźwięk uwagi o 'zapuszczani korzeni' Si czuje mrowienie w skroniach. Tu nie chodzi o mieszkanie kobiety imieniem Karo. Tu chodzi o ten Hotel, a raczej sam fakt, że w gruncie rzeczy ten budynek hotelem nie jest. Może i składa się z kilku kondygnacji, zawiera dziesiątki lokali mieszkalnych pod wynajem i wspólną jadalnię, ale po prawdzie brakuje mu cech typowych dla tego przybytku. Przecież tutaj nie wynajmuje się pokoju, który raczej przypomina małe mieszkanie z aneksem i łazienką, tutaj zameldowuje się na stałe.
W przeciwieństwie do pensjonatów wszyscy mieszkańcy znają się i chcąc lub nie chcąc wchodzą w skład całkiem osobliwej wspólnoty. Tutaj nie ma obsługi, ludzi równie nieznacznych co pojedyncze krople deszczu przemykające po szybach zamkniętych sklepów. Tu każdy ma swoją własną, przypisaną przez los rolę, której trzyma się bez względu na to kim jest lub kim chce być.
     Ten hotel jest domem. Domem, w którym znają się wszyscy domownicy, choć żaden z nich nie ma pojęcia o sekretach drugiego. Nikt nie jest nikomu obojętny i prawdopodobnie niezależnie od zaistniałych między nimi relacjami, w razie takiej potrzeby, każdy ruszyłby innemu z pomocą.
Si jest poniekąd zdumiony, że jeszcze nikt go stąd nie wyrzucił. Co więcej, mimo swojej podłej wręcz osobowości został potraktowany przez przywódcę z szacunkiem i sympatią, zupełnie jakby po otrzymaniu klucza do pokoju każdy człowieczy grzech ulatywał.
Chemik marszczy brwi i syci się zapachem kawy.
A co jeśli to faktycznie jego jedyna szansa? Jeśli tak, to będzie się nad nią musiał intensywnie zastanowić: Si nigdy nie odetnie się od swoich demonów, tego jest pewien, ale czy zabójstwo Aarona nie służyło zamknięciu za sobą pewnych drzwi?
Cała jego zemsta była narzędziem do zrzucenia z siebie ciężaru, jakim było jego dotychczasowe życie. To przedziwne, ale aż do tej chwili spędzanej przy palisandrowym stole, wężooki był przekonany, że ten cel został już osiągnięty. Teraz przyjdzie mu postawić przed sobą zupełnie nowe wyzwanie, pytanie tylko, czy będzie miał tyle siły i samozaparcia aby się go podjąć.
- Puściłeś te wyimaginowane korzenie? - pyta w końcu Karo, a Si uświadamia sobie, że znowu zapadł w milczenie.
Wypija kilka łyków czarnej kawy, która zdążyła już nieco ostygnąć i odstawia powoli naczynie na blat.
- Wolałbym nie być bezpośrednio związany z tym pomieszczeniem. - odpowiada i siada nieco wygodniej, opierając plecy o brązowe krzesło. - Ale jak już powiedziałem: nie wyjdę, dopóki mi nie podziękujesz.
Kobieta prycha cicho i podnosi się z siedziska, łapie swoją pustą filiżankę i odwraca się w kierunku zlewu. Czarne, lekko kręcone włosy podrygują przy każdym kroku.
- W takim razie będziesz sypiał w kiblu. Albo na balkonie. - Si wbija w jej plecy miotające pioruny spojrzenie. - Tak czy siak, ja ci nie podziękuję.
Karo obmywa filiżankę i odstawia ją na papierowy ręcznik leżący na blacie. Si dopija resztę swojego napoju, po czym wstaje i stąpając twardo po wykładzinie, zajmuje miejsce obok kobiety, która natychmiast zadziera głowę i patrzy na niego tak, jakby zaraz miała go udusić.
Chemik kwituje tą reakcje kpiącym uśmieszkiem.
Podchodzi do kranu i odkręca kurek z ciepłą wodą, a następnie bierze w dłonie szorstką gąbkę, która boleśnie kłuje go w opuszki palców i zanurza opróżnione naczynie pod strumieniem wody.
- Co ty wyczyniasz? - pyta rozeźlona Karo i usiłuje odebrać mu naczynie. Si wlepia w nią spojrzenie złotego oka i mocno uderza biodrem w postać czarnowłosej, która odskakuje jakiś metr w bok, całkiem zdziwiona tym nieprotekcjonalnym atakiem.
- Myję filiżankę. To taka dziwota? - pyta ironicznie.
Gdy kobieta ponawia próbę odebrania kubka, Si odstawia wymyte naczynie na ręcznik na sekundę przed tym, jak sięgają go dłonie Krasnala i wolną, nadal mokrą od wody ręką powstrzymuje natarcie łapiąc ją delikatnie za głowę.
Karo wydaje z siebie donośny dźwięk bulwersacji i usiłuje oderwać ramię chemika od swojej twarzy. Si zaśmiewa się cicho i ma właśnie potraktować kobietę jakimś komentarzem na temat jej wzrostu, gdy z hukiem otwierają się salonowe drzwi.
- Dzień doo...bry? - stojący w kuchni natychmiast zwracają głowy w kierunku rozpromienionej blondynki, która zatrzymuje się raptownie, zupełnie jakby nagle wbito ją w podłogę. Śpiewny ton, którym uraczyła ich na początku przechodzi w głębokie zdziwienie. Następnie dziewczyna unosi rękę i macha powoli w kierunku chemika. - To nienajlepsza chwila?
- Natalie! - krzyczy Karo, ale Si zmienia błyskawicznie układ dłoni i teraz zasłania nią usta swojej niskiej towarzyszki, po czym uśmiecha się od ucha do ucha do przybyłej blondynki.
- A skąd, to wprost idealna chwila! - jeśli nawiązując relację z Natalie zdenerwuje Karo i zmusi ją do podziękowań, to najlepiej zacząć już teraz.

                                   Karo? Wywołałaś wilka z lasu~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz