czwartek, 23 lutego 2017

Nehemia - C.D Historii Sary.

   Praktycznie przez całą noc leżałam na łóżku ze słuchawkami w uszach, zastanawiając się nad przeszłością. Kilkukrotnie przewracałam się z boku na bok, gdy nieprzyjemne wizje pokazywały mi się przed oczami. Dopiero nad ranem udało mi się zasnąć, jednak nie na długo, po około dwóch godzinach obudziła mnie jedna z lokatorek, gdy wychodziła z pokoju. Poleżałam jeszcze kilka minut, po czym podniosłam się i ubrałam, naciągając na ramię żółtą opaskę.
     Szczerze mówiąc do końca nie wiedziałam skąd ją mam, ale byłam pewna, że jest dla mnie cholernie ważna i zabiję każdego kto jej dotknie. Czasem we wspomnieniach, które były tylko porwanymi fragmentami, nie układającymi się w żadną logiczną całość, migała właśnie ta żółta opaska.
     Zerknęłam jeszcze w lustro i nim wyszłam, przeczesałam kilkukrotnie włosy palcami. Upewniłam się jeszcze, czy kluczyk jest na swoim miejscu, po czym zeszłam szybko na dół, zeskakując po kilka stopni. Wychodząc z budynku wpadłam na kogoś. Odruchowo z mojego gardła wyrwało się ponure mruknięcie, co raczej nie zostało odebrane pozytywnie, gdyż osoba, a raczej, sądząc po głosie, dziewczyna spuściła głowę i cicho przeprosiła. Popatrzyłam na nią uważnie, to chyba była Sara... A może Saterra? W każdym razie była moją współlokatorką, a z uwagi na mój planowany niedługi pobyt, nie przywiązywałam zbytniej uwagi do otaczających mnie osób.
- Nic się nie stało. - Mruknęłam w miarę uprzejmie. Siliłam się na milszy ton, ale chyba nie za bardzo mi to wyszło. No cóż, osiem lat milczenia i samotności robi swoje, czyż nie?
     Rudowłosa popatrzyła na mnie nieśmiało, a ja przekręciłam głowę lekko w bok. Przez moment zastanawiałam się czy ja naprawdę wyglądam tak źle, czy może to tylko ona jest nieśmiała.
- Wybierasz się może na śniadanie? - Rzuciłam bezmyślnie.
Co? Skąd... Co?
- W sumie... - Spuściła głowę i popatrzyła na dwójkę czworonożnych towarzyszy. Dopiero teraz ich zauważyłam; nie mam pojęcia jakim cudem umknęła mi czarna kulka, biegająca dookoła moich nóg. Uhhh... naprawdę, powinnam być bardziej uważna. Przecież za niedługo się stąd wynoszę.

 - Tak, idziemy. A ty?
     Uniosłam jedną brew. Mówiła w liczbie mnogiej, czyli że naprawdę mocno była związana ze swoimi psimi towarzyszami. Zaczęłam zastanawiać się, jakby to było gdybym miała jakichś towarzyszy. Skinęłam głową lekko i odparłam.
- Też. Chodźmy razem, może coś opowiesz. - Gestem ręki wskazałam kierunek do jadalni. Kolejny poroniony pomysł. Rób tak dalej Emi, rób tak dalej. Na pewno będzie ci łatwo się stąd wynieść.


                       Sara? Wybacz, kompletny brak pomysłu ;_;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz