niedziela, 26 lutego 2017

Vincent - C.D Historii Nehemii

- Co masz na myśli mówiąc, że jestem ważny? - zaśmiałem się cicho i usiadłem na łóżku, po czym usadowiłem z kołdrą pod brodą, jednocześnie siadając tak, aby być mniej więcej na wprost fotela, na którym siedziała towarzysząca mi kobieta.
- Przywódca i koszykarz w jednym. To już niezły początek, a kto Cię tam wie, może osiągnąłeś coś jeszcze? - jej głos nabrał zadziornego tonu.
- Tak, okiełznałem dziką bestię imieniem Patrick.
- Coś już o nim dzisiaj wspominałeś, to Twój zwierzak? - wiedziałem, że ironizuje, ale uznałem, że to niezły temat do śmiechu.
- Aha, mój osobisty goryl. - Emi uśmiechnęła się przelotnie. - A tak poważnie, to mój jedyny przyjaciel i przy okazji zastępca tego trupiego zgromadzenia, jak sam mawia.
- Nazwa wpada w ucho, z pewnością wyrywacie na to mnóstwo chętnych. - zaśmiałem się ponownie, co ciekawe pasowała mi ta dzisiejsza satyra i wyrazisty sarkazm. - Co do przyjaciół, naprawdę to Twój jedyny? Wyglądasz raczej na osobę, która jednoczy sobie ludzi.
  Zadarłem szyję ku górze i przyjrzałem się sufitowi, zupełnie jakbym podziwiał na nim coś wyjątkowego. Zastanawiałem się jednak dlaczego tak jest; Wędrowców przybywa a Patrick i ja to nadal ten sam duet.
   Oczywiście nigdy nie pozwolę, aby nasza relacja osłabła, bardziej dziwił mnie fakt, że z tej kompanii nie robi się trio, kwartet czy nawet kwintet. O ile dobrze pamiętam te muzyczne nazwy.
- Sam nie wiem czemu tak jest. Każdy z nich jest inny, dla mnie to piękne. Pewnie gdybym się bardziej przyłożył i rozmawiał z nimi częściej niż ten jeden raz, gdy opowiadam im o tym, dlaczego tu są... może wówczas miałbym ich więcej. - wzruszyłem ramionami i przyjrzałem się jej uważnie. - A Ty? Będziesz szukała trwałych relacji?
  Nehemia skrzywiła się lekko i odwróciła głowę nieco w bok sprawiając, że cień niemalże całkowicie przesłonił jej oblicze. Zastanowiłem się, czy to przez przeszłość czy wprost przeciwnie - lęk przed przyszłością. Błyskawicznie skarciłem się w duchu za takie domysły. To prywatna sprawa, muszę się w końcu tego nauczyć.
 - Kto wie? Czas pokarze. - nie mogłem mieć pewności, ale odniosłem wrażenie, że nie jest ze mną do końca szczera. Emi to intrygująca postać, nie miałem ku temu żadnych wątpliwości. Ciekawiła mnie, w dodatku cieszyłem się, że jest chętna do spędzania wspólnie czasu, tak jak chociażby w tej chwili; może to nie jest wymarzona godzina na odwiedziny, ale tej nocy nie miałem nic na głowie, poza tym martwiły mnie obecne doniesienia o niedalekiej interwencji służb specjalnych.
- Tak czy inaczej, miałeś mi powiedzieć dlaczego nie śpisz. - powiedziała nim zdążyłem odezwać się jako pierwszy.
Nehemia jako członek naszej niewielkiej społeczności miała absolutne prawo wiedzieć, co się dzieje, gdzie i kiedy. Zwłaszcza, że porachunki z FBI dotyczyły bezpośrednio nas wszystkich. Każdy z nas był zagrożony i każdy miał prawo znać swego wroga. A ja, jako samozwańczy przywódca Wędrowców miałem obowiązek chronić każdego z nich.
  Wypuściłem powietrze z płuc i nadąłem policzki.
- Nie wiem czy to dobry temat na dzisiejszy wieczór. Z pewnością nie najprzyjemniejszy.
Tym razem to ona się zaśmiała. Uniosłem pytająco brew nie wiedząc, co rozbawiło dziewczynę.

                                              Nehemia? Krótkie, ale treściwe c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz