poniedziałek, 20 lutego 2017

Vivian - C.D Historii Adriena

   Wędrowcy? Co proszę? Zgromadzenie... Dla trupów, czy coś w tym stylu?
Rozmowy mężczyzn słuchałam w całkowitym milczeniu, skupiając się na dwójce, której jeszcze chwilę temu się przestraszyłam. Znaczy, po prostu się zaniepokoiłam, bać raczej i tak nie miałabym się czego - gorzej już chyba być ze mną nie może, przynajmniej tak mi się wydaje.
Propozycja pójścia z dwójką (trójką, bo tego o imieniu... Adrien... też poznałam przecież ledwie przed kilkoma minutami) kompletnie obcych mężczyzn raczej nie brzmiało zbyt zachęcająco, jednak tak naprawdę nie miałam zbytnio innego wyboru. Zostać w ciemnej, pustej uliczce wśród ludzi, którzy nawet mnie nie widzą? Też nie wydaje się jakoś szczególnie... Przyjemne. W obydwu wypadkach istnieje spore ryzyko, że znowu źle się to dla mnie skończy.
Z drugiej strony jednak...
- Dobrze - odpowiedziałam po chwili wahania, nerwowo zaciskając dłonie w pięści.
Mężczyzna o fioletowych włosach uśmiechnął się szeroko.
   I w ten właśnie sposób przez następne pół godziny razem z Adrienem słuchałam opowieści o Wędrowcach, o ich historii, o całej tej ich organizacji, czy tam zgromadzeniu (cóż, wciąż wydaje mi się, że jest to zwyczajny zjazd trupów, których przerażeni ludzie chcą się pozbyć - nie, żebym mogła im mieć to za złe, ale odrobinę mnie to martwi...) i ogólnie o wszystkim, co według Vincenta powinno być ważne. Nie powiem, cała ta historia nawet i mnie zaciekawiła - fakt, że wciąż jesteśmy na ziemi, wśród żywych ludzi, którzy w większości wydają się nas nie dostrzegać... Brzmi jak zapowiedź całkiem ciekawej książki. A jednocześnie przeraża mnie fakt, że nie mogę tylko obserwować tego z boku.   

   Cała historia mogła przecież w każdej chwili zmienić się w horror dla wszystkich w nią zamieszanych.
Westchnęłam cicho, zerkając na rozmawiających mężczyzn. Przez cały ten czas nie odezwałam się ani słowem, tylko uważnie słuchając, o czym mówią. Wydawało mi się, że w ogóle zapomnieli o mojej obecności, co nawet szczególnie by mnie nie zaskoczyło.
- Chciałam tylko... Tego... - wymamrotałam. - Jak to wygląda, jeżeli chodzi o innych wędrowców? Znaczy, mówiliście coś o tym, że dołączenie nie jest obowiązkowe, ale... Jak wielu decyduje się na życie w pojedynkę? - zapytałam w końcu, nerwowo splatając palce.

         Vincent/Patrick/Adrien? Przepraszam za zwłokę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz