czwartek, 23 lutego 2017

Sara

   Wpatrywałam się w tafle wody kilkanaście metrów przede mną. Nagle przede mną zobaczyłam dosyć wysoką dziewczynę o brązowych lekko kręconych włosach. Miała dłonie zaciśnięte w pięści, a jej twarz cała była czerwona od płaczu, po jej policzkach ciągle płynęły łzy, jedna za drugą. Mówiła coś, tylko nie wiem dokładnie co, bo nic nie słyszałam, widziałam tylko, jak porusza wargami. Chciałam wstać, gdy poczułam, jak na moim udzie ktoś coś kładzie. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Hachika wpatrującego się we mnie, jednocześnie ze swoją łapą na mojej nodze.
- Gold, wszystko w porządku?- spytał, zmartwionym tonem. Delikatnie uśmiechnęłam się w jego stronę, głaszcząc po głowie.
- W jak najlepszym- odpowiedziałam, przechodząc do drapania za uchem, na co przymknął oczy, oddając się pieszczocie. Obudziłam się około siódmej rano i nie potrafiłam znowu zasnąć, więc w końcu ubrałam się, wychodząc ze swoimi towarzyszami na spacer. Doszliśmy do parku, gdzie usiadłam z Renem na ławce, obserwując drzewa i mały stawik, gdzie pośrodku znajdowała się wyłączona fontanna. Zapewne będzie działać dopiero w kwietniu… Chociaż ja się nie znam, wcześniej też może działać, nie mam nic przeciwko. Spojrzałam na miejsce obok, gdzie powinien być Ren. Jednak, zamiast grzecznie siedzieć na miejscu, on zwinął się w kłębek i chyba zasnął. Rozczuliłam się na ten widok, przechylając głowę lekko w prawą stronę. Powoli wstałam, ostrożnie zabierając szpica z ławki i biorąc go na ręce.
- Wracamy?- zadał pytanie Hachiko, odchodząc do tyłu, by zrobić mi miejsce.    Kiwnęłam potwierdzająco głową, wygodnie kładąc sobie głowę Rena na ramieniu. Tak powinno być dobrze. Ruszyliśmy w stronę hotelu, w którym mieszkaliśmy. Ciekawe czy Nehemia i Saterra wstały… Gdy ja się obudziłam, one jeszcze spały.
-Nie powinnaś wziąć tabletek?- moje rozmyślania przerwał znowu głos akity. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Lekko westchnęłam.
-Wezmę, jak tylko zjemy śniadanie- odpowiedziałam, czując, jak szpic wierci się przez sen. No tak… Jest przecież ogromnym wiercipiętą. Właśnie przeszliśmy przez ulicę, znajdując się przed hotelem.
-Co...jest..?- usłyszałam zaspany głos Rena oraz to, jak ziewał.
-Nasz królewicz chyba już się obudził- skomentował Hachiko, lekką się śmiejąc.     Ja również się uśmiechnęłam, stając w miejscu, kucając i wypuszczając szpica z objęć. Mały skoczył na ziemię, rozejrzał się wkoło, po czym pognał niczym torpeda w stronę wejścia do budynku, krzycząc „Śniadanie”. Pokręciłam głową, idąc za śladem szpica.
-Jestem pewny, że uderzy w drzwi- powiedział Hachiko, przyspieszając do truchtu, zapewne chcąc to zobaczyć. Nie zdziwiłabym się, gdyby naprawdę się tak stało. Po chwili otwierałam drzwi przed psami, które niecierpliwie czekały, aż je wpuszczę, jednak Ren wcześniej musiał wstać z ziemi. Nawet nie zrobiłam dwóch porządnych kroków, a w kogoś uderzyłam. Od razu spuściłam głowę w dół, cicho przepraszając.

                                                Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz