piątek, 17 marca 2017

Andrew - C.D Historii Silleny

      Przewróciłem oczami i zasiadłem naprzeciwko dziewczyny, która zajęła moje poprzednie miejsce. Czerwonowłosa sączyła spokojnie parujący z kubka napój, a ja patrzyłem na nią ze zobojętniałym wyrazem twarzy.
- Nie masz gdzie wlepiać tej swojej czerwonej patrzały? - mruknęła po chwili. Co jak co, ale nowoprzybyła nie dała sobie w kaszę dmuchać.
- Nie schlebiaj sobie zanadto. - odpowiedziałem nie ukazując irytacji. Nie znałem jej więc nie miałem pojęcia jak postępuje z ludźmi i co sprawia jej największą satysfakcję, a że kobieta wyglądała na taką, co to lubi sobie pogrywać, nie zamierzałem popadać w niepotrzebny gniew. Czasami uwagi na temat noszonej przeze mnie soczewki były kąśliwe, inne zawierały w sobie przestrach, ale na żadne nie odpowiadałem zbędnymi docinkami. Mój czas jest na to zbyt cenny.
- Co do sytuacji sprzed minuty, - zacząłem, gdy odstawiła kawę (a przynajmniej tak stwierdziłem po zapachu) na stolik. - to nie była groźba, a jedynie wstęp do propozycji.
        Teatralnie uniosła brwi.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem czy wiesz, ale istnieje hotel The Hunter. - powiedziałem, schodząc nieco z tonu. Jednym z moich warunków pozostania w skupisku Wędrowców było zrzeszanie kolejnych "chętnych" na zamieszkanie w tym trupim przytułku.
- Fascynujące. - ucięła. - I co w związku z tym?
         Parsknąłem w odpowiedzi, dając jej tym samym znak, że sam jestem w temacie rozeznany bardzo dobrze więc mam nad nią pewną przewagę. Nic nie działa kobiecie na nerwy bardziej niż wyższość mężczyzny.
- Żadna ze mnie tablica ogłoszeń, ale poproszono mnie - położyłem duży nacisk na przedostatnie słowo. Kolejna psychologiczna zagrywka: nadałem wypowiedzi charakter wypowiadanej przez osobę ważną, która z politowaniem wypełnia czyjąś prośbę. - abym informował wszystkie napotkane dusze o jego istnieniu. W tym ośrodku zamieszkują dusze, takie jak ty czy ja. Wszystko odbywa się incognito, a pieczę nad Wędrowcami pełni przywódca i jego zastępca.
- Powiedz mi, dużo dusz już zrzeszyłeś na te chwytliwe teksty?
- Całe rzesze. - odparłem z powagą. Oczywiście dziewczyna połapała się na sarkazmie i raz jeszcze przyjrzała mi z uwagą.
- Skąd pomysł, że mogę być zainteresowana?
- Nie każdy uwielbia samotne włóczenie się po wyładowanym agentami i innego rodzaju zagrożeniami mieście, w którym trudno znaleźć sobie bezpieczny kąt. - wyrecytowałem, ale mój ton był nieco zbyt znudzony, aby nazwać go gadką motywacyjną. Jeśli dziewczyna będzie chciała dostrzec w nich ziarno prawdy i uzna, że ma ochotę wstąpić do trupiarni, proszę bardzo.
Jeśli nie - cóż, podobno ma agenta na głowie, a on zapewni jej z pewnością wiele ciekawych zajęć.
- Hipotetycznie rzecz biorąc - powiedziała po chwili namysłu, zataczając teraz kubkiem z aromatycznym cappuccino podobnie jak ja przed kilkoma chwilami. - gdybym zechciała udać się do tego The Hunter, to jak zamierzasz dotrzeć tam nie napatoczywszy się na uzbrojonego, przyczajonego agenta, któremu płacą za likwidowanie takich jak my? Jeśli nawet unikniesz ponownej śmierci, to wprowadzisz go jak lisa w kurnik.
            Uśmiechnąłem się krzywo i rzuciłem jej wyzywające spojrzenie, po czym leniwie podniosłem z miejsca i naciągnąłem skurzaną kurtkę na ramiona.
- Nie wiem z jakiej wsi się urwałaś, ale to jest Nowy York i mają tu trochę więcej niż dwie uliczki. - prawdziwą przyjemność sprawiła mi iskra, jaka zapłonęła w oku dziewczyny. Nawet się sobie nie przedstawiliśmy. - Poza tym, na lisy są też bardziej oklepane sposoby. - to mówiąc uniosłem fragment koszulki, pokazując czerwonowłosej wystającą zza pasa .9 luger.

                                              Silleny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz