Wściekły pies... dlatego nie lubię zwierząt? Może nie ich
samych, ale ogólnego gadania o tych stworzeniach. Ta... to nie jest miłe, gdy
nagle zaatakuje cię coś, bo jest chore. Nawet nie przeszłam do końca przez ulicę,
gdy nagle jakiś czarny doberman z pianą w pysku zaczął mnie gonić. W głowie
przeklęłam parę razy (czyt. wiele milionów razy) i zaczęłam biec. Na początku
wolno, bo nie sądziłam, że on goni mnie. Bo po co? Ludzie mnie widzą, a psy tak
czy siak mają jakiś tam szósty zmysł, żeby widzieć duchy. Czy to normalne, żeby
teraz mnie gonił? Być może. W końcu gdy przebiegłam parę metrów, a on dalej
dotrzymywał mi kroku, przyspieszyłam, a potem użyłam mocy. Nienawidzę tej
głupiej nazwy, więc jej nie użyje. Po prostu w ciągu dwóch pięciu sekund byłam
na tyle daleko od zwierzęcia, że byłam bezpieczna. Biegać tez nienawidzę, za
szybko się wyczerpuje. Usiadłam na przypadkowej ławce i zaczęłam odpoczywać,
patrząc uważnie w niebo. Białe chmury przykrywały błękitne niebo. Pamiętam, że
gdy się było dzieckiem, na niebieskie malowało się te puszyste chmurki, a niebo
pozostawiało białe. A teraz co? Okazuje się, że ta rzeczywistość jest
kłamstwem?
Rozejrzałam się po okolicy. Park, spokojne miejsce, w którym znajdowało się nie
dużo ludzi. Jedni sami, drudzy w parach, a inni tylko po to, aby pobawić się z
psami. Gdy tylko zobaczyłam czarnego dobermana, który był podobny do tego ze
wścieklizną, automatycznie wstałam i zaczęłam się kierować do bramy. Miałam
zamiar wrócić do ośrodka i tak przespać resztę dnia, ale po co? Może zajmę się
szukaniem tego idioty? Nicodem mieszkał w tym mieście, niestety od dwóch
miesięcy nie potrafię go znaleźć. Przez cały rok wałęsałam się po krajach, bo
niestety okazało się, że mój brat był jakimś tam urzędnikiem, który jeździł z
kraju do kraju, przez co nie mogłam go złapać, a potem znaleźć. Ponieważ miałam
już dość latania za nim jak za małym dzieckiem, zostałam w tym ośrodku, który
znalazłam dwa miesiące temu. Teraz zobaczę, jak to się potoczy.
Ostatnie
namiary mam na to miasto. To gdzie on się do chole*y znajdował?!
Moje rozmyślenia przerwała kropla deszczu, która wylądowała na moim nosie.
Białe chmury nagle pociemniały i zesłały na ziemię niemocny deszcz, raczej
mżawkę. Tak czy siak nienawidziłam deszczu, nie lubiłam być mokra, bo od razu
przypominały mi się piękne momenty podczas nauki pływania. Dlaczego nie mam
mocy wymazywania pamięci? Z chęcią bym jej na sobie użyła i zapomniała o tych
wszystkich złych chwilach. Ale gdybym to zrobiła, czy dalej byłabym odporna na
ten świat? Raczej nie.
Zarzuciłam kaput na głowę, ponieważ tego dnia postanowiłam nałożyć czarny
płaszcz. Nie sądziłam, że przyda się, raczej chciałam być ubezpieczona na
zimno. Gdybym wiedziała, ze będzie padać, nawet bym nie wyszła z ośrodka.
Siedziałabym tam i pewnie spała. Nie ważne. Znalazłam sobie jakieś miejsce na
przystanku i tam czekałam na koniec mżawki. trwała ona jakieś dziesięć minut i
dopiero wtedy zdjęłam kaput i wyszłam spod małego dachu, pod którym stali i
inni ludzie czekający na autobus. Rozejrzałam się po mieście, gdy nagle
ujrzałam potężnego mężczyznę w czarnym garniturze. Nasze oczy się zetknęły, a
ja od razu rozpoznałam w nim tego idiotę, który wczoraj mnie gonił, bo widział,
jak rzuciłam automatem. Ale to był wypadek, jakiś facet nie rozumiał słowa
"nie" to musiałam jakoś zareagować, prawda? Teraz to jednak nie
ważne.
Musiałam się odwrócić i schować za autobusem, mając nadzieję, że mnie
nie rozpoznał. Ale tak się nie stało, najwidoczniej agenci FBI mają stalową
pamięć. Stalową? To było wczoraj! Dlaczego by miał nie pamiętać?! Wychyliłam
głowę, aby sprawdzić czy on tam nadal stoi. On już nie stał w tym samym
miejscu, tylko szedł w moją stronę. Gdy zobaczył mój łeb wystający zza deski,
które było częścią przystanku, od razu wyjął coś czarnego z wewnętrznej
kieszeni kurtki i powiedział coś przez małe krateczki. Zaczęłam biec nie
wiadomo w jaką stronę. Tym razem jednak nie patrzyłam czy ruszył za mną, czy
postanowił się pobawić w "kotka i myszkę". Od razu użyłam mocy i po
dwóch sekundach znalazłam się przez jakąś kawiarnią, do której weszłam
obracając się do tyłu aby sprawdzić, czy jestem bezpieczna. I byłam, nie biegł
za mną, a nawet jeśli próbował, nie dał rady. Nadludzka szybkość to nie jest
ich specjalna moc, tylko moja.
Rozejrzałam się po lokalu. Ciekawe wykonanie, przyjemna atmosfera, tylko ci
radośni ludzi... nieco mnie drażnili. Postanowiłam się nimi nie przejmować i
poszukałam sobie wolnego miejsca. Zamiast tego znalazłam też innego ducha,
bynajmniej tak mi się wydawało. Był to chłopak siedzący sam przy stoliku i
pijący coś w kubku. Ostrzec go? Przed czym? Przecież już tego agenta nie było.
A jeśli ze chce mu się mnie szukać? Ale on przecież widział mnie, nie jego.
- Ja tak szybko - oświadczyłam będąc przy stoliku. - Chciałam ci tylko
powiedzieć, abyś uważał przy wychodzeniu. Na drugiej ulicy od strony sklepów
widziałam jednego agenta - powiedziałam to cicho, aby tylko on mógł słyszeć.
Następnie wstałam i poszłam do lady zamówić coś do picia. Nienawidzę biegać!
Jakiś chłopak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz