Za ladą stała młoda kobieta, może nie wiele starsza ode mnie, ale o
wiele wyższa niż ja. Czasem dobija mnie mój wzrost, ale to nie ważne.
Dobrze, że przynajmniej normalnie sięgałam do lady, aby zamówić
cappuccino z wanilią. Długo na nie nie czekałam, jakoś po dwóch
minutach zapłaciłam należytą sumę i mogłam się cieszyć pysznym
smakiem napoju. Przez ten czas zastanawiałam się co teraz zrobić z
tym durnym agencikiem. Najwidoczniej moja twarz została w jego
pamięci na długo i nie wiem, kiedy z niej wyleci – pewnie dopiero
wtedy, gdy mnie złapią, zabiją, zbadają czy co tam oni robią z
duchami.
Nie sądziłam, że ludzie są tacy głupi, żeby pomylić duchy z
kosmitami. Na prawdę? Czasem wątpię, abym była człowiekiem, aż taka
głupia nie jestem.
Wzięłam kawę do ręki i wypatrzyłam sobie wolne miejsce w kącie, z
dala od okna. Nie będę ryzykować, że ten mężczyzna mnie
„przypadkiem” zobaczy przez szybę. Co z nim by zrobić… zabić? Trzeba
to przemyśleć, nie muszą wiedzieć, że to ja. Nie muszę wiedzieć, że
on został w ogóle zamordowany, prawda? Zeskoczyłam z wysokiego
krzesła, które stało przy ladzie – tak, zeskoczyłam, moje nogi nie
sięgały do ziemi – i zaczęłam się kierować do mojego wyznaczone
celu, gdyby nie jakaś osoba, która zagrodziła mi drogę. Lokal nie był
za dobrze oświetlony, co mi się nie spodobało po części, ponieważ
nie widziałam dokładnie twarzy postaci, oprócz czerwone oka.
Pf…
chciał nim pochwalić? Śmieszne! Ja mam dwoje oczu w tym kolorze, a do
tego włosy. Wszystko przypomina niektórym krew, więc na co się tak
wysila?
– Wygląda na to, że żadne z nas dwojga nie wyjdzie stąd zbyt prędko – chciało mi się śmiać i to z wielu powodów.
Jakiś nie wiadomo jaki koleś staje nagle przed Tobą i Ci grozi. Jeśli
to miała być groźba. Słowa poważne i opanowane, a ton oschły. Rzuca mi
wyzwanie, czy jak? Gdyby nie fakt, że wyczułam od niego tą dziwną
energię, która towarzyszy jedynie duchom, a nie ludzkim żywym
ciałom pomyślałabym, że to jest prawdziwy ludzki idiota podobny do
tych, którzy mylą nas z kosmitami. Gdyby nie fakt, że koleś nie
wyglądał na głupiego, a bynajmniej tak zgadywałam, wątpiłam, że
zaatakuje mnie przy tylu świadkach. Nikt nie jest na tyle głupi z
Wędrowców, aby to zrobić. W końcu nas widać, ale twarze się
zapamiętuje nie od tak, ale wtedy, gdy coś „ważnego” zrobimy. A
wątpię, żeby po bójce w kawiarni nikt nas nie pamiętał. Do tego jeśli
natrafi się ten agent FBI, to na pewno by nas rozpoznali –
bynajmniej mnie. Ten dziwny facet z czerwonym okiem jest mi obcy, a
innym – nie wiem. Mnie obchodzi tylko to, że ja jestem zagrożona,
jeśli ten facet z FBI będzie mnie nadal pamiętał, albo chociażby żyć.
Jak miałam to odebrać? Chyba raczej jako groźbę, prawda? Bo była by inna opcja?
– Nie wyglądasz na tak głupiego, aby uderzyć dziewczynę bez powodu
jak i w miejscu publicznym – stwierdziłam, chociaż gdy już
wypowiedziałam te słowa, zaczęłam się zastanawiać nad ich
prawdziwością. Nie wygląda na tak głupiego? Skoro tak powiedział,
najwidoczniej był. Chyba, że miał zamiar mi coś innego przekazać. –
Więc chodzi Ci o to, że mi grozisz, czy co? – musiałam zapytać,
ponieważ nie potrafiłam odgadnąć o co mu chodziło. Milczał przez
chwilę, a ja w tym czasie trzymając cieplutki kubeczek pełny kawy w
dłoni, napiłam się rozkoszując smakiem i nie spuszczając ze
wzroku chłopaka.
– Chodzi mi o agentów – powiedział jakby to była najoczywistsza
rzecz pod słońcem. Wzięłam kolejny łyk i milczałam. A co mnie to
obchodziło? Niech robi co sobie zamarzy, myśli, że ja mu pomogę? Albo
że ja potrzebujemy pomocy? Śmieszne. Jedyne czego mi potrzeba to planu
śmierci, który wymyślę, gdy będę miała czas.
– I co z tym? – prychnęłam wymijając go, ale on znowu zagrodził mi
drogę. Ponownie zadarłam głowę do góry. Cholera… wysoki był… Czułam
się przy nim jak dziecko. Zmarszczyłam brwi. – Czego chcesz?
Ostrzegłam Cię przed nimi, a teraz chciałabym na spokojnie wypić to
– wskazałam na cappuccino, a następnie spojrzałam na stolik.
Jeśli ktoś mi zajmie to miejsce, będę musiała się dosiąść do
chłopaka, bo tylko jego stolik był z dala od okna. I na moje
nieszczęście to się stało. Jakaś trójka dziewczyn zajęła moje
miejsce, a ja miałam ochotę wziąć ten stół i nauczyć ich, że nie
zabiera się zarezerwowanych przeze mnie rzeczy.
– Ugh… –
mruknęłam. – Przez Ciebie zajęli moje miejsce – warknęłam patrząc
mu w oczy, po czym skręciłam w stronę jego stolika.
Andrew?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz