Ze spuszczoną głową przeszłam obok dziewczyny, idąc w stronę
kuchni. Co niby miałabym jej „opowiedzieć”? Jakąś historię? Co robiłam poza
hotelem? Ugh, to jest teraz nieważne. Przekroczyłam próg kuchni, rozglądając
się wokół. Nikogo nie było. Podeszłam do blatu, gdzie znajdował się chlebak,
uprzednio biorąc talerz z suszarki. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam dżem
truskawkowy. Kanapka z dżemem powinna wystarczyć.
- Mi też zrób- usłyszałam za sobą głos Nehemii. Dobrze, że zapamiętałam wygląd i
imiona wszystkich lokatorów hotelu… Skinęłam głową, mrucząc ciche „mhm” pod
nosem. Wzięłam jeszcze jedną kromkę chleba, po czym zaczęłam je smarować
marmoladą. Odwróciłam się, o mało co nie potykając o siedzącego za mną Rena.
Zganiłam go wzrokiem, jednak on tylko wstał i pognał do swojej miski. No tak…
Podeszłam do Nehemii i podałam jej talerz z kanapkami.
- Zaraz przyjdę - powiedziałam, wręczając jej nasze śniadanie. Dziewczyna wyszła,
a ja podeszłam do misek moich towarzyszy, nasypując do nich karmy. Psy zabrały
się do jedzenia, a ja skierowałam się w stronę recepcji z jadalnią. Jakby nie
można było umieścić stołu w kuchni… Nie będę marudzić, w końcu mogłam się tutaj
zatrzymać razem z Renem i Hachikiem. Nehemia już jadła swoją kromkę. Podeszłam
do niej i usiadłam obok. Sama zaczęłam jeść. Uwielbiam dżem… Dawno go nie
jadłam. Odchyliłam się do tyłu, zderzając się plecami z oparciem krzesła.
- Gold - usłyszałam obok siebie. Odwróciłam się w stronę akity, która już stała
przy mnie. - Lek i- powiedział, siadając. Ciągle wpatrywał się swoimi tęczówkami
w moje, mrugając co jakiś czas. Cicho tylko westchnęłam. Gdyby Hachiko nie był
psem, to zapewne zostałby moim starszym bratem… Sięgnęłam dłonią do kieszeni
spodni, wyciągając z kieszeni pudełko w kształcie tych, w których są tic-taci.
Otworzyłam je, nasypałam sobie jedną z tabletek na dłoń, po czym wzięłam do
buzi.
- Zadowolony? - skierowałam się w jego stronę, delikatnie się uśmiechając. Ten
tylko skinął głową. Nagle na moje kolana wskoczyła czarna kulka i próbowała
polizać mnie po twarzy. Złapałam Rena za boki, unieruchamiając go.
- No daj się polizać… - zaczął marudzić, próbując się wyrwać.
- Śmierdzisz karmą. Może później - skomentowałam, w końcu go puszczając i
naciskając lekko na jego nos. Szpic widocznie zrobił się smutny. Przecież
uwielbia lizać ludzi po twarzy… Jak większość psów w sumie. Tylko Hachiko jest
tak kulturalny, że prawie tego nie robi.
- Ale za to możemy pójść porzucać piłką - zaproponowałam, na co szpic wyraźnie
się ucieszył. Co z tego, że niedawno byliśmy na dworze. Park jest przecież
całkiem niedaleko… Wtedy przypomniałam sobie o Nehemii, która siedziała zaraz
obok mnie. Skierowałam wzrok w prawą stronę i zauważyłam jej wzrok, który
wykazywał wyraźną ciekawość. Natychmiastowo zakryłam twarz włosami, odwracając
wzrok w drugą stronę.
- Gold bądź kulturalna - powiedział Hachiko, wstając i kierując się już w stronę
schodów. Łatwo mu to mówić… Dobra, dam radę. Wzięłam głęboki wdech i zwróciłam
się twarzą do dziewczyny.
- Pójdziesz z nami do parku? - wypaliłam na jednym wydechu. Poczułam, jak moja
twarz staje się lekko różowa. Robisz postępy, Saro, oj robisz...
Nehemia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz