czwartek, 9 marca 2017

Sara - C.D Historii Damiana

- Nudzi mi się- usłyszałam głos Rena, który leżał na moim łóżku do góry brzuchem. Klęczałam obok niego, opierając się łokciami o parapet i obserwując w spokoju storczyka, który całkiem niedawno otworzył kilka pączków, ukazując białe kwiatki w różowe ciapki. Zawsze marudziłam, gdy dostawałam orchidee od taty na jakieś ważne okazje, jednak muszę przyznać, że ten kwiat mnie urzekł. Jest piękny…
- To pogoń swój ogon- odezwał się Hachiko leżący pod łóżkiem.
- Goniłem go pięć minut temu- odpyskował mu. Cicho westchnęłam, odwracając się od storczyka i siadając na łóżku. Wyciągnęłam rękę w stronę szpica, po czym położyłam ją na jego brzuchu, delikatnie posuwając dłonią po czarnej sierści.   Ren przymknął oczy, oddając się całkowicie pieszczocie, dodatkowo machając lekko ogonem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle samiec zerwał się jak oparzony na cztery łapy, zatrzymując się w miejscu.
-Ktoś przyszedł- powiedział. Poczekał jeszcze chwilkę, po czym zeskoczył z łóżka i pobiegł jak oparzony do drzwi, nie wyhamowując w porę. Usłyszałam dźwięk uderzenia w drzwi, a sam szpic leżał już na plecach. Jednak zaraz szybko się podniósł i zaczął drapać pazurami w drzwi, cicho popiskując. Jaki on energiczny… Powoli wstałam z łóżka, podchodząc do drzwi, przy których już czekał Ren z Hachikiem. A myślałam, że już się nie podniesie… Jak Ren jest żywiołowy i pięciu minut nie umie wytrzymać w jednym miejscu, to Hachiko jest wielkim leniem i cały dzień przeleżałby pod łóżkiem na dywanie. Chwyciłam zimną klamkę, otwierając tym samym drzwi od pokoju. Gdy rozwarły się na tyle, by czarny szpic mógłby przez nie przejść, natychmiastowo tak zrobił, poszczekując co kilka schodków. Hachiko zaczął za nim iść, jednak o wiele wolniej.
- Zakład, że zaraz zwali się na sam dół?- rzucił w moją stronę, zatrzymując się w połowie. Pokręciłam przecząco głową, uśmiechając się pod nosem.
- Nie powinieneś tego proponować. To nie jest miłe- zwróciłam mu uwagę, jednak w moim głosie dało się słychać lekkie rozbawienie. W końcu znaleźliśmy się na dole, gdzie zobaczyliśmy, jak Ren skaczę po nogach trzech osób na przemian. Najpierw skakał do Vincenta, potem przeniósł się na Patricka, a na sam koniec zaczął skakać na nieznajomego chłopaka w czarnych włosach. Ciągle stałam na ostatnim schodku, trzymając się poręczy przy schodach. Przełknęłam ślinę.

  Dasz radę, Sara.
-R en- odezwałam się, przywołując do siebie szpica. Samiec odwrócił się w moją stronę, po czym do mnie pognał, tym samym skacząc na moje nogi. Schyliłam się, biorąc go do góry i zaczynając głaskać po głowie.
- Widziałaś go?! Widziałaś?! Nowa osoba!- zaczął się cieszyć, merdając ogonem jak szalony. Wtedy minął mnie Patrick, idąc zapewne do swojego apartamentu. Zeszłam całkowicie ze schodów, kierując się w stronę kuchni, do której potruchtał już Hachiko.
- Dzień dobry, Sara- przywitał się ze mną Vincent, gdy przechodziłam obok niego, jak i jego znajomego. -Ren energiczny jak zwykle, co?- spytał. Zatrzymałam się, mruknęłam pod nosem, że tak, po czym znowu ruszyłam do kuchni. -Poznałaś już Damiana? Będzie tu mieszkał- zawołał jeszcze za mną, jednak ja już się nie zatrzymałam. Dopiero w kuchni z dala od chłopaków odetchnęłam, puszczając Rena na ziemię, który od razu pobiegł do swojej, w tamtej chwili, pustej miski. Podeszłam do psów, nasypałam im karmy do misek, która stała nieopodal nich i podeszłam do blatu, nalewając sobie wodę do szklanki, którą wyjęłam jeszcze z szafki. Przyłożyłam naczynie do ust, zaczynając pić. Do głowy wpadł mi obraz tego nowego chłopaka. Vincent coś mówił, że na imię ma Damian… Ciekawe, jaki jest… Chociaż nie, wolałabym nie wiedzieć. Jeszcze źle to się skończy...

                                             Damian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz