niedziela, 12 marca 2017

Silleny - C.D Historii Jasper'a

  Nowe miejsce, nowe doznania.... nowe wszystko. Dlaczego nowe? Kiedyś mieszkałam w takiej jakby małej wiosce, a teraz? Jakieś jedno wielkie miasto. Jak ja niby mam się tu połapać co i jak? Zginę... Zaraz... ja już nie żyje! Zabije ich wszystkich...
Odłożyłam torbę w swoim nowym pokoju i się rozejrzałam, oglądając go dokładnie.
- Czyli to tutaj będę teraz mieszkać - powiedziałam sama do siebie. Pokój brzydki nie był. Czarno biały. Łóżko, biurko, okna, krzesło... podstawowe rzeczy, w sumie to podobał mi się, ale nienawidziłam widoku z okna - miasto. Nigdy nie lubiłam miasta, za duży tłok, gdzie nie pójdziesz ktoś cię obserwuje, nie wiadomo kiedy ci ktoś wbije nóż w plecy i to dosłownie. Nienawidzę tego miejsca.

*rok później*

~~~
   Biegnę ile sił w nogach, mając nadzieję, że zgubili mnie. Że są daleko w tyle, a ja przeskakuję przez wielki mur, na który nie mam pojęcia jak się wspięłam. Zeskakuję i pierwszy raz nie odczuwam strachu, gdzie wyląduję, ponieważ na dole nic nie ma. Znowu pustka, ciemność, która ogarnęła miasto, spowiła wszystko i wszystkich, oprócz mnie. Lecę przez parę sekund, aż w końcu ląduję na piasku. A raczej w ruchowych piaskach. Aby się wydostać, chwytam się liny, która zwisa z czarnego nieba i ciągnę. Nic się nie dzieje, aż w końcu lina sama zaczyna się ciągnąć ku górze. Wydostaje się i nie mogę się puścić. Dalej lecę w górę, jakbym chciała dotrzeć do gwiazd. A w rzeczywistości ktoś mnie ciągnie, ale kto? Nie wiem. Nagle lina się zrywa, a ja zaczynam spadać, aż ląduję w wodzie. Nie mogę płynąć, czuję, jak coś mnie ciągnie w dół, a moje powietrze w płucach powoli się kończy. Wypuszczam resztę, gdy próbuję krzyczeć. Ale zamiast tego tylko bąbelki zaczynają ulatywać ku górze, a potwór otwiera paszczę i zagryza ją na moim ciele.
~~~
   Czy duchy mają sny? Najwidoczniej tak, bo mnie obudził jeden. Gdy otworzyłam oczy, jedyne co zobaczyłam, to niebieskie niebo. Wyprostowałam się odsuwając plecy od drzewa. Przymrużyłam lekko oczy przyzwyczajając się do światła słonecznego, po czym zaczęłam oglądać park, w którym się znajdowałam. Nie ma jak zasnąć w parku, prawda? Ale kogo to obchodzi? Szybko wróciłam do ośrodka.
Siedziałam w pokoju przez pół dnia, do wieczora. Nie miałam ochoty wychodzić stąd. Byłam ciekawa, jacy tutaj będą ludzie. Przecież to oczywiste, że jedyne co tu będę robiła to bawiła się w obserwacje i szukała brata. Mam zamiar zająć się Nicodem'em, najstarszym bratem. Jakoś dalej mam mu za złe, że mnie od tak zostawił, chociaż bardzo dobrze wiedział, jacy są rodzice.
Wyszłam w końcu z pokoju, aby głównie pozwiedzać miasto. Zamknęłam pokój na klucz, zostawiając w nim wszystkie swoje rzeczy, po czym skierowałam się w pierwszą lepszą stronę. Cały chodnik był zasiany lampami, które zaczynały pomału świecić i oświecać drogę. Chodny wiatr od razu uderzył w moje ciało, a ja wypełniłam nim swoje płuca. Zakaszlałam dusząc się nim. Zapomniałam, że miasto jest bardziej zanieczyszczone niż świeże powietrze na wsi. Postanowiłam, że już nigdy więcej tak nie zrobię.
    Szłam chodnikiem obserwując to wszystko i mając go już dosyć, nawet, jeśli jestem tu już rok. Po drodze wpadałam na paru ludzi. Mruczałam coś pod nosem, jakieś przeprosiny i nie odwracając się szłam dalej. Podniosłam głowę, aby zobaczyć niebo, które niestety spowiły szare chmury, zapowiadające deszcz, chyba, że za chwile miały się rozsunąć ukazując słońce.
Ruszyłam ponownie przed siebie z głową zawieszoną w dole. Usłyszą łam krzyk w swoją stronę, a gdy podniosłam głowę, zobaczyłam mężczyznę ubranego na czarno, który biegł w moją stronę. To był ten sam człowiek, którego spotkałam miesiąc temu. Pamięta mnie? Nie mając ochoty na walkę ruszyłam biegiem przed siebie. Najpierw chodnikiem, potem przez pasy zatrzymując samochody, które nie chciały mnie przejechać, przeskoczyłam jakiś wózek z hod dogami i po paru metrach wpadłam na kogoś, ponieważ odwróciłam głowę, aby sprawdzić, czy dalej biegnie za mną.
- Uważaj na kogo wchodzisz - usłyszałam łagodny głos. Spojrzałam na tego kogoś, po czym wzruszyłam ramionami.
- A ty uważaj, a w którą stronę idziesz - mruknęłam i ponownie oglądnęłam się do tyłu. - Idąc w tamta stronę, możesz się narazić na tych agentów FBI - dodałam i ponownie spojrzałam na osobę.

                                Jasper? Wiem, trochę nudne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz