niedziela, 23 kwietnia 2017

Lucy

       Leniwie przewróciłam kartkę nowej książki. Litery powoli zaczynały mi się zamazywać, co znaczy, że nie skupiałam się już zbytnio na czytaniu. Nieobecnym wzrokiem spojrzałam w stronę okna. Nastaje nowy dzień. Przez ostatni czas znudziło mi się błąkanie po tutejszych uliczkach w środku nocy, tak więc kiedy i dziś się obudziłam, postanowiłam poczekać do świtu. Gdyby nie moje problemy z bezsennością najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z łóżka.. tak do południa, albo dłużej.
Ale życie bywa bezlitosne. Nawet to po śmierci.
Ześlizgnęłam się zgrabnie z łóżka, podchodząc do parapetu, na którym siedział biały kot. Spojrzał na mnie tymi swoimi brązowo-zielonymi oczętami i zamachnął kilka razy ogonem.
- Rozumiem. - westchnęłam, otwierając okno. Orzeźwiające powietrze buchnęło mi w twarz, zdecydowanie mnie pobudzając. Neko w tym czasie ułożył się w miejscu, w którym już niebawem będą ogrzewać go promienie słońca. Podrapałam go za uchem, na co odpowiedział mruczeniem. Z łagodnym uśmiechem weszłam do łazienki, chwytając pod pachę kosmetyki do pielęgnacji włosów. Po porannej lekturze czas na jakiekolwiek ogarnięcie się.
Zamknęłam za sobą drzwi, przekręcając w nich klucz. Nie wiem czemu, ale zawsze tak robiłam. Łazienka łazienką, ale byłam osobą, która nie zaśnie kiedy drzwi będą otwarte. Zawsze bałam się, że ktoś może przez nie wejść. Gdzieś w mojej popieprzonej podświadomości ewidentnie kryły się złe wspomnienia. Tylko teraz pytanie. Za pierwszego, drugiego czy teraz już trzeciego życia? Wyliczam jakbym była jakimś bohaterem starej gry. Ale nie mogę odpędzić się od czarnych stron mojej historii.
Rozcieńczony szampon położyłam przy brodziku. Schyliłam się, spuszczając głowę, a wszystkie kosmyki opadły na białą podstawę prysznica. Chwyciłam za słuchawkę i puściłam chłodną wodę. Ogólną kąpiel wezwę wieczorem. Tego ranka, jakoś wyjątkowo mi się nie chce. Kiedy miałam już odpowiedni strumień wody zmoczyłam moje czarne fale.   
      Przygotowany kosmetyk wylałam na skórę głowy, delikatnie go wmasowując i wykonując tym samym masaż zmęczonej skórze głowy.
Ale kiedy właściwie umarłam po raz pierwszy? Kiedy miałam 9 lat i przeżyłam ten koszmar? Byłam zwykłym dzieckiem. Właściwie nie zrozumiałam co się wtedy stało. Zorientowałam się dopiero w wieku 16 lat. Wszystko zaczęło się we mnie kłębić i kiedy nie dałam sobie z tym rady… Kiedy… Ja... Jeszcze to pieprzenie farmazonów przez media, że to nie jest wina tej i tej osoby. Co z tego, że mają rację, skoro czuję się winna?
Wytarłam włosy i zawiesiłam ręcznik na kaloryferze. Spojrzałam w lustro uważnie badając moje worki pod oczami i wyszłam z łazienki. Szybko przebrałam się w czarną bokserkę, spodnie podobnego koloru i chwyciłam w dłoń moje soczewki. Na szczęście nikt dotąd nie zorientował się, że mam heterochronię. Wyróżnianie się pod tak głupim względem byłoby irytujące.
Po zamaskowaniu mojej wady przesuszyłam trochę włosy, aby szybciej wyschły i zarzuciłam na siebie granatową kurtkę.
Z niejakim entuzjazmem wyszłam z mojego pokoju. Cieszyłam się chyba z jednego powodu. Miałam dzisiaj jeden z tych dni, kiedy ciągle myślałam o tym potworze i co się tam wtedy działo…
Jak wyjdę do ludzi poczuję się lepiej. Sama się sobie dziwię, że to mówię, ale potrzebuję kontaktu z drugim człowiekiem. Ale najpierw chętnie coś zjem. To jeszcze nie pora śniadaniowa, stołówka będzie pusta, lepiej od razu wstąpić do kuchni.
Przeskakując ostatnie stopnie i prześlizgując się po częściach korytarza dotarłam do zamierzonego celu. Kiedy pchnęłam ciężkie drzwi, w środku zobaczyłam niższą kobietę o jasnych włosach, która właśnie przegryzała jabłko. Nehemia. Ale jak właściwie powinnam się przy niej zachowywać? Zamieniłyśmy ze sobą kilka zdań, z czego połowa to mój krótki krzyk w jej kierunku. Chociaż to, nie przeszkodziło mi w tym żeby określić czy będzie godną towarzyszką rozmów. Właściwie to przypominała mi trochę moją słodką Tsuki. Obie dziewczyny miały podobne charaktery. I na oko wydaje mi się, że Nehemia ma jakieś 19 lat. Czyli dzieli nas tyle, ile mnie dzieliło z byłą podwładną (a zarazem bliską znajomą) zanim ja nie umarłam, a ona dalej dorastała.
- Hej. - wydusiłam z siebie w końcu. - Tak wcześnie na nogach? - spytałam.
- Cześć… Jakoś nie miałam większej ochoty na sen. - to prawda, bardzo często widziałam ją jak gdzieś się przemykała. - Tak właściwie, to wykorzystując okazję. Może pogadamy?
- Jeśli chcesz paplać o tym co leżało pod hotelem to przyrzekam, że cię uduszę. - obrzuciłam ją zdenerwowanym spojrzeniem. Jakoś nadal musiałam być zła na Patricka za to, że tak wszystkich przestraszył… O czym ja gadam, sama od dawna się tak nie martwiłam. Jeszcze musiałam go… Psiakrew.
- Zawsze możemy obrać inny temat. - powiedziała.
- Właściwie to zależy od tego jakie konkretnie sfery byśmy poruszały. - uspokoiłam się, kiedy zorientowałam się, że znowu mogłam być dla niej niemiła, a tego nie chcę. - Porozmawiamy. Ale najpierw pójdziemy coś zjeść. Proponuję kebaba, kiedy Patrick pokazywał mi miasto mijaliśmy jedną taką knajpę, proponuję się tam udać, drogę znam na pamięć. - łagodnie się uśmiechnęłam. Dopóki z kimś nie wyjdę na miasto nie odgonię złych wspomnień.
- Kebab na śniadanie? Nie wiem, nie jestem głodna.
- Idziesz, bez dyskusji. - powiedziałam, krzyżując ręce na piersi i wyczekując na decyzję kobiety. Pójdzie po dobroci, albo nie.


                               Nehemia? XDDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz