czwartek, 20 kwietnia 2017

Otoya - C.D Historii Vivian

- Ittoki Otoya! - zakrzyknąłem jak na rozkaz, czego nie umiałem do końca wytłumaczyć. Wokół było tyle impulsów, które wprost pchały do reagowania na wszystkie na raz. - To znaczy... Otoya. - sprostowałem szybko, zdając sobie sprawę, że nie wszyscy muszą znać japoński zwyczaj przedstawiania się najpierw nazwiskiem, później imieniem.
- Miło poznać. - odpowiedziała z ledwie zauważalnym, nieśmiałym uśmiechem. - Więc jesteś tu od...?
- Od teraz. - zaśmiałem się cicho i pokazałem jej mój jakże obszerny dobytek w postaci samotnie stojącej walizki. Vivian zerknęła na nią przelotnie i zaraz powodziła spojrzeniem za kimś, kogo ja nie mogłem dostrzec z mojej pozycji.
Obróciłem się przez ramię i od razu dostrzegłem tego fioletowego wielkoluda, który pojawił się z wesołą miną w przejściu. Trzymał w uniesionych ramionach pęk kluczy i jakieś kartki z kolorowymi zdjęciami.
- Chyba pora na wybór pokoju. - usłyszałem głos nowopoznanej dziewczyny. Pokiwałem głową i miałem właśnie zapytać, gdzie mieszka ona sama, ale gdy mój wzrok opadł na miejsce, w którym przed chwilą stała, natrafiłem na zwykłą pustkę.
No, co prawda były tam kafelki, framuga i ściana, ale niziutką dziewczynę w okularach wcięło.
Uniosłem brwi w nieskrywanym zdziwieniu, ale już po chwili dołączył do mnie Vincent, który ułożywszy kartki na blacie recepcji pokazał mi różne lokale, zaznaczył, które są wolne, w których ktoś mieszka i odsunął zdjęcia tych, w których miejsca już zabrakło.
- A co z tymi czterema? - zapytałem wskazując na spoczywające w biurowej koszulce arkusze.
Vincent machnął na nie ręką i oparł łokieć o ladę.
- Jeszcze je remontujemy. Chyba za życia postawiłem torbę na podłodze i wszystkie pieniądze z niej uciekły. - w duecie zaśmialiśmy się z tego zabobonu i szybko powróciliśmy do selekcji lokali.
Muszę przyznać, że z lidera byłby niezły promotor mieszkań, bo przedstawiał każdy pokój w samych superlatywach. Dyskutując z nim o podłogach i firanach, oczywiście trochę się z tego nabijając, wybrałem jedno z pomieszczeń na pierwszym piętrze, na razie puste, ale były tam jeszcze trzy miejsca, więc miałem nadzieję, że już wkrótce wypełni się ono nowymi współlokatorami.
- Tu masz klucz do pokoju, a tu do hotelu. Doba hotelowa kończy się o dwudziestej trzeciej, więc gdybyś się zapodział na długie godziny, sam sobie otworzysz. - Vincent puścił mi perskie oko i wręczywszy klucze, oddelegował się w kierunku kuchni.
Od razu nawinąłem kluczyki na metalowe kółko i zaciskając mocno dłoń, przypiąłem je do spodni. Ile razy w życiu zgubiłem klucze!
Z doświadczenia przyszło mi wiedzieć, że gdy są 'przytwierdzone' na stałe stają się także najbezpieczniejsze.
Nie miałem szczególnych planów na dalsze poczynania, ale otrzymany od Vina hot dog okazał się być zaledwie namiastką pożądanego przez mój burczący żołądek obiadu. Ogromny ze mnie szczęściarz, że trafiłem akurat na porę posiłku, a widząc, że wszyscy wnoszą akurat tace z aromatycznym kurczakiem curry ślinka napłynęła mi do ust.
Jak w transie pośpieszyłem do stołu z rozłożonymi zastawami i wybierając duży, bielutki talerz (co prawda wszystkie wyglądały tak samo, ale przyjąłem już, że ten jest wyjątkowy...) wsunąłem się między Wędrowców i uśmiechając do wszystkich przyjaźnie, powoli przesuwałem w kierunku jedzenia.
Akurat udało mi się dotrzeć do pysznego, mięsnego sosu, gdy gdzieś na sali, mimowolnie dostrzegłem Vivian.
Nie wiedziałem, czy będzie siedzieć sama czy nie, ani czy ma ochotę na moje towarzystwo, ale z drugiej strony prędko uznałem, że szkoda, aby taka sympatyczna dziewczyna spożywała ciepłego kurczaka w tak małym, o ile nie jednoosobowym gronie.
Uszczęśliwiony, wyciągnąłem szyję by dostrzec, że dziewczyna siedzi sama i skubie powoli swoją porcję. Aha! Nie miała filiżanki z napojem, co wykorzystałem jako dobry pretekst.
Złapałem dwa kubki i z gracją kelnera na wrotkach, ruszyłem ku niej. Właściwie nie był mi potrzebny żaden pretekst... I tak zamierzałem spróbować!

                                                     Vivian? `u`

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz