niedziela, 30 kwietnia 2017

Si - CD. Historii Karo

    Patrząc na wykrzywioną w grymasie nagłej dezorientacji twarz starca, Si pomyślał, że tego dnia nie mógł wymarzyć sobie piękniejszego obrazka. Zupełnie nie zwraca uwagi na niższą od niego kobietę, o miękkich, czarnych włosach spływających po ramionach. Ich końcówki kręcą się lekko, w bliskim kontakcie z lejącym deszczem.
Gdy usłyszał jak czarnowłosa interweniuje, był szczerze zdziwiony: nigdy dotąd nie był świadkiem, aby zwykły, szary przechodzień zabierał głos w tak ludzkich sprawach. Dla Si ludzie nie od dziś byli zwykłymi, przeklętymi maszynami, którym jakiś nieopaczny konstruktor pozwolił swobodnie stąpać po świecie.
- A ty czego tu, pieprzony dziwaku? - dziadyga marszczy swoje spękane niczym dębowa kora oblicze i mocniej zaciska łapsko na popiskującym zwierzęciu. Pieprzony dziwaku? Dla Deryla to niemalże komplement.
Ignorując mężczyznę, przenosi wzrok na dziewczynkę i odrobinę zmiękczając głos pyta:
- Czy ten pan często uprzykrza ci życie, dziecino? - nim przerażone usteczka mają szansę się otworzyć, starzec wcina się w słowo.
- Uprzykrza życie to mi ta mała smarkula i jej durny kundel! - Si nie zwleka. Ta zabawa zaczyna go nudzić, a szklące się oczęta dziecka powodują, że kraja mu się serce... Lub to coś, co po nim pozostało.
- Z radością ulżę twemu cierpieniu. - mówi z promiennym uśmiechem i koncentrując całą siłę w podbiciu dłoni, bez ostrzeżenia częstuje mocnym ciosem splot słoneczny przygarbionego człowieka.
    Ogromnie ucieszony patrzy, jak staruch zaczyna dławić się powietrzem i pada w stojące u wylotu uliczki kartony. Psina wyrywa się z jego uścisku i Si ma właśnie zamiar go złapać, gdy jego precyzyjny ruch uprzedza ta sama istota, na którą nie zwracał do tej pory uwagi. Jest nią czarnowłosa, która przykuca i wyciąga ręce, łapiąc przerażone stworzenie.
Dziewczynka wykrzykuje imię zwierzątka i przejmuje je od kobiety. Si kątem oka spostrzega, jak na twarzy dziecka radość mąci się z szokiem. Wie, że to było konieczne, ale może mimowolnie czuje, że to jeszcze nie koniec? Może nawet to niewinne dziecko zostało ogarnięte mroczną aurą, jaką spowity jest chemik?
Mężczyzna porusza się w kartonach, najwyraźniej otrząsając z nieskrywanego zdziwienia i furii.
Odległość jaką pokonał w locie jest na tyle duża, że żaden z przechodniów nie powiązuje go z ich trójką. Czwórką, jeśli liczyć psa. Si kuca i bierze w dłonie drżące ramionka dziecka. Kobieta do tej pory uspokajała małą, ale on ponownie zupełnie to zignorował.
- Leć do domu i pilnuj psiaka. Powiesz mi jak się wabi? - zadaje to pytanie z czystą sympatią i troską, choć w rzeczywistości czuje tylko naglącą chęć wykończenia pruchna.
- Szczęściarz. - niemalże wyszeptuje to imię, ostrożnie spoglądając w wężowe oczy.
Si uśmiecha się do niej, przekrzywiając nieco głowę, aby ciemne, przemoknięte włosy zakryły cokolwiek dziwaczne źrenice.
- W takim razie ty też musisz być szczęśliwa. Uciekaj. - podnosi się i patrzy, jak skryta pod kapturem przeciwdeszczowej kurteczki dziecinka tuli do siebie Szczęściarza.
Wypowiadając słowo 'uciekaj' miał na myśli coś więcej niż pomknięcie przez kałuże do domu. Dziewczynka zatrzymuje się kilka metrów dalej i macha mokrą rączką do stojącej po lewicy chemika kobiety. Następnie zerka w jego stronę i z lekkim wahaniem w głosie dziękuję mu, a on odpowiada skromnym uśmiechem. Przez zaledwie moment wraz z czarnowłosą odprowadzają niknącą w tłumie postać dziewczynki.
- Koniec tej żałosnej szopki. - jego źrenice zwężają się, a w oczach pojawia się złowrogi płomień. Żałosną szopką określił bezsensowny i ciągnący się o wiele za długo żywot starca, a nie samą sytuację do jakiej doszło.
Odwraca się w kierunku kartonów, zupełnie nie obchodzi go czy kobieta zrozumiała sens jego wypowiedzi.
- Ej! - woła nieskromnie, a Si błyskawicznie określa jej głos mianem melodyjnego. - Dokąd idziesz?!
    Rzecz jasna nie odpowiada, bo i po co, skoro zaraz odbędzie się nie lada pokaz?  Słyszy za sobą kroki, ale i to nie zasługuje na jego uwagę. Patrząc przed siebie przechodzi przez kartony i nie zwalniając kroku, łapie ciężko oddychającego starca za ramię. Wbija palce w łopatki, naciskając na kość z mocą imadła i ciągnie za sobą wierzgającego człowieka w głąb zaułka. Si nie lubi działać pod okiem publiki, woli demonstrować gotowe dzieło.
- Co robisz, pojebie?! - krzyczy staruch, a jego tembr aż kłuje chemika w uszy. Tak jazgotliwego głosu dawno nie przyszło mu słuchać.
Gdy tylko odległość od tłumu się zwiększa, Si prostuje ramię i rzuca wątłym starcem przed siebie. Ciało mężczyzny gruchoce podczas uderzenia w kamienną ścianę zaułka.
- Odpowiedź jest prosta, ale pozwolę ci delektować się jej odkrywaniem. - przekrwione oczy starca spoglądają gdzieś za niego, co może znaczyć, że kobieta wciąż jest w pobliżu. Wyciąga rękę i usiłuje wychrypieć kilka słów, ale Si nie ma ochoty tego słuchać. Zmniejsza dzielący ich dystans i uderza bokiem stopy w twarz mężczyzny, radując uszy nagłym okrzykiem bólu. Prawdopodobnie ma połamane żebra, a przy odrobinie szczęścia może pękła mu miednica. Koniec końców uderzyć w mur starymi koścmi, to jak tłuc wyschniętym patyczkiem w potężny głaz.
Głowa starca opada na pierś, a z ust skapuje mu krew. Jęczy cicho, co powoduje u Si napływ satysfakcji. Uśmiecha się szeroko, czując ciepło na podeszwie buta. Przenosi ciężar na drugą nogę i ponownie kopie starucha w twarz, tym razem w drugi policzek.
- Znasz już odpowiedź? - pyta ze śmiechem, ale prędko traci entuzjazm, w odpowiedzi słysząc tylko bolesny jęk. Si pochyla się i łapie leżącego za głowę, po czym zginając nogę w kolanie z furią funduje mu kilka potężnych uderzeń. - Pytałem, czy znasz odpowiedź!?
'Zabijam cię'. Dwa proste słowa. To właśnie robi szwed. Z przerażającym uśmiechem wgapia się w zamglone oczy mężczyzny.
- Zadałem pytanie! - krzyczy z wariackim uśmiechem i posyła zaciśniętą pięść w twarz człowieka, gdy coś, a raczej ktoś łapie go za ramię.
Zbulwersowany odwraca twarz ku kobiecie, tej samej, którą spotkał kilkanaście minut temu. Twarz skrywa w burzy włosów, przez co Si nie wie, dlaczego tamta śmie mu przeszkadzać. Zawiesza wzrok na jej obliczu. Czego chce? Powstrzymać go? Czy może poczynić honory?
Si wie, że w razie czego nie będzie się wahał. Nie daruje mężczyźnie życia, wydał już wyrok.
Wyrok, którego nie da się odwołać.

Karo? Wybacz, że tak długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz