poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Nehemia - C.D Historii Vincenta

Ja chyba zwariowałam.
To zdanie krążyło po mojej głowie, w czasie gdy brałam szybki prysznic. Nie miałam zamiaru zużywać szamponu Vincenta, więc darowałam sobie mycie włosów, które, jeszcze przed wejściem do kabiny, związałam z koka z pomocą żółtej opaski. Mimo że dzieliły nas drzwi i byłam pewna, że przywódca nie wejdzie do łazienki, gdy ja w niej jestem, to jednak czułam się nieswojo, mając świadomość, że on tam jest. Zresztą już przyzwyczaiłam się do pokoju, który dzieliłam z Sarą i Saterrą.
Wyszłam spod prysznica i wciąż ociekając wodą, odruchowo popatrzyłam w lustro, jednak speszona natychmiast odwróciłam wzrok i po szybkim wytarciu się, założyłam ubranie, które wręczył mi Vinc. Chociaż może założyłam to złe słowo. Wsunęłam się w materiał, tonąc w ogromnej bluzie. Już po samym przyłożeniu jej do swojego ciała, wiedziałam, że będzie za duża, ale nigdy nie pomyślałabym, że będzie niewiele brakować, by moje ciało prześlizgnęło się przez wycięcie na głowę. Gdybym tylko przycisnęła ręce do tułowia, materiał zwyczajnie by się ze mnie zsunął, dlatego szybko włożyłam je do rękawów, które też były za długie. Potrzebowałam jeszcze jednej trzeciej swojej ręki, by móc wystawić ją w długiego rękawa, natomiast dolna gumka obijała się o moje uda, tuż nad kolanami. Miękki materiał przyjemnie pachniał proszkiem, przez co z delikatnym uśmiechem wtuliłam się w bluzę.
Zerknęłam jeszcze w lustro, kontrolując swój wygląd. Fiołkowe ubranie, które dla przywódcy było bluzą, dla mnie mogło spokojnie robić za sukienkę. Ale w sumie czego ja się spodziewałam, po ubraniu faceta, większego ode mnie o jedną trzecią mojego wzrostu? Ostatni raz przetarłam twarz dłonią i opuściłam łazienkę, zabierając swoje rzeczy.
Mimo iż gorąca woda lała sie zaledwie kilka minut, to łazienka zdążyła zaparować, a temperatura wewnątrz podnieść się, więc kiedy wyszłam z małego pomieszczenia, uderzyło mnie chłodne, świeże powietrze, wypełniające pokój Vincenta po brzegi. Odszukałam chłopaka w pokoju, znajdując go na samym środku z rękami wetkniętymi w kieszenie, które prawie natychmiast wyciągnął. Uśmiechnęłam się lekko, podchodząc na bosaka do krzesła, na którego oparciu powiesiłam swoje ubrania i starając się zignorować natrętne myśli, sięgnęłam do opaski. Dopiero kiedy pasma włosów opadły mi na ramiona, odwróciłam się do mężczyzny, czując niejako skrępowanie tym, że stoję przed nim właściwie w samej bieliźnie i bluzie, która należała do niego.
Ja chyba zwariowałam.
- Schowaj się pod kołdrę, a ja skoczę do łazienki. - Powiedział, po czym szybko skrył się za drzwiami łazienki. Dopiero kiedy zniknął mi z oczu, odetchnęłam cicho z ulgą, czując jak skrępowanie nieco opada.
W co ty się pakujesz, idiotko... Nie miałam pojęcia. Nie powinno mnie tu być... Przecież wiem! Drgnęłam gwałtownie, robiąc krok w stronę drzwi, naraz jednak się cofnęłam uświadamiając sobie, że gdzieś tam kręci się Patrick. Wątpiłam, bym zdołała niezauważona czmychnąć do pokoju, zresztą nawet tam nie byłabym bezpieczna. A tutaj przynajmniej miałam Vincenta... Pokręciłam głową, odpychając od siebie tę dziwną myśl. Co się z tobą dzieje? Nadęłam policzki i uderzyłam się w nie mocno otwartymi dłońmi, starając się w ten sposób ogarnąć.
Ja zwariowałam. Nie powinno mnie tu być.
Czując jak panika coraz bardziej mnie ogarnia, popatrzyłam w stronę okna, prawdopodobnie mojej ostatniej deski ratunku. Było uchylone, więc gdybym tylko zmieniła się w... Kątem oka wyłapałam dziwne światło lampy stojącej w kącie pokoju. Jakim cudem wcześniej jej nie zauważyłam? Przeniosłam spojrzenie na wysoką lampę lawę, w której pomarańczowe kule pływały od jednego jej końca do drugiego. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na nią, nie mogąc oderwać oczu od płynnej lawy, przepływającej w tę i z powrotem.
Zupełnie nie kontrolując tego co robię, jakby w jakimś transie, podeszłam do obiektu mojego zainteresowania i usiadłam przed nią po turecku, przybliżając nos do ciepłej, szklanej powierzchni.
Nie mam pojęcia ile kat siedziałam, ale ocknęłam się dopiero na dźwięk głosu Vincenta.
- Miałaś iść pod kołdrę... - Westchnął, podchodząc do mnie. Uniosłam głowę, widząc jak stojąc tuż za mną, nieznacznie się pochyla, jakby też przyglądał się swojej lampie. - Podoba ci się?
Pokiwałam ochoczo głową, ziewając prosto w rękawy bluzy. W myślach zaczynałam obwiniać świecący przedmiot o rozproszenie mnie i odebranie okazji do ucieczki, chociaż z drugiej strony... Podniosłam się powoli, odwracając do mężczyzny, które odruchowo zmierzyłam spojrzeniem i... Natychmiast poczerwieniałam na twarzy i spuściłam speszona głowę, chowając się między pasemkami białych włosów. Czy on na prawdę nie mógł spać w jakichś spodenkach i koszulce, tylko akurat samych szortach? Chociaż z drugiej strony lepsze to niż jakieś slipki... Aż się wzdrygnęłam na to wspomnienie.
- Wolisz od ściany czy...
- Od ściany. - Weszłam mu w słowo, nie pozwalając dokończyć pytania. Popatrzyłam niepewnie na łóżko, jakby miało mnie zaraz zjeść, jednak weszłam powoli na nie i siadłam od strony ściany, spoglądając przelotnie na Vinca.


       Vincent? Dziękuj lampie, że zahipnotyzowała Nehemię :'D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz