niedziela, 16 kwietnia 2017

Vincent - C.D Historii Nehemii

    Uśmiechając się leciutko i łagodnie, ułożyłem dłonie na parapecie zamykając skuloną dziewczynę w czymś w rodzaju ludzkiego parawanu. Zachichotałem na dźwięk zadanego przez nią pytania i opuściłem głowę, wbijając wzrok we własne stopy. Czyżby się skrępowała?
No cóż, propozycja, która narodziła się w moim, najwidoczniej nieźle zrytym umyśle z pewnością nie należała do tych, którą młode dziewczyny słyszą na co dzień.
- Skoro Rick grasuje gdzieś po korytarzach, może... czy ja wiem, - uniosłem powoli głowę i przyjrzałem się jej spomiędzy opadających na oczy frywolnych kosmyków. Siedząca z podciągniętymi pod sam nos kolanami, odwzajemniała moje spojrzenie wykorzystując całą intensywność swych złotych, kocich oczu. - ...może zostaniesz na noc u mnie?
Przez otwarte okno wpadło kilka chłodnych podmuchów i uniosło długie włosy Nehemii, których koniuszki połaskotały mnie po nosie.
Nie widziałem mimiki jej twarzy, której znaczna część ukryła się za kolanami, ale jej oczy mówiły wszystko: w wąskich, czarnych źrenicach zalśnił niewielki płomyk, a te zwęziły się jeszcze bardziej.
- To trochę absurdalne, nie sądzisz? - odpowiedziała po chwili, przerywając tym samym donośny koncert cykad, który cieszył nasze uszy. Spodziewałem się, że może zechcieć odmówić, ale jakiś wewnętrzny instynkt, a może głupia egoistyczna potrzeba nakazała mi iść w zaparte.
- Sam nie wiem... - oderwałem się szybkim ruchem od parapetu i cofnąłem na środek pokoju.
Cała duchota wywietrzała, zapanowała tu przyjemna świeżość. Uniosłem rękę i przeczesując włosy do tyłu, ześlizgnąłem się dłonią na kark i począłem intensywnie go masować. Czułem, że jestem dość spięty, ale trudno mi było określić, czy to wina Patricka, czy też bardziej osobliwej sytuacji... Obrzuciłem skryte w mroku ściany szybkim, taksującym spojrzeniem i wypuściwszy powietrze z płuc zwróciłem się ku siedzącej we wpadającym przez otwarte okno blasku księżyca dziewczyny:
- Mimo to, chciałbym, żebyś została. - nieśmiało odszukałem wzrok Emi i uśmiechnąłem się nonszalancko przybierając swobodną postawę.
    Nehemia odwróciła głowę, wyprostowała nogi ledwie dotykając skąpanej w mroku podłogi i tanecznym krokiem dołączyła do mnie w centrum pomieszczenia.
- Nie mam się w co przebrać. - rzuciła krótko i przekrzywiając głowę w bok zatrzymała się obok. Stojąc w całkiem ciemnym, niemalże bijącym czernią pokoju jej bieluteńkie włosy wydały mi się dużo gęstsze, aż proszące się o to, by zanurzyć w nich dłonie.
- Mogę coś na to zaradzić. - odpowiedziałem pogodnie i szybko dotarłem do niewidocznych do tej pory drzwi łazienki i otworzywszy je, uwolniłem zapalone w niej światło, które zalało pomieszczenie bladą połacią.
Wchodząc na ciepłe, ogrzewane kafelki jedną nogą ściągnąłem z grzejnika wypraną, fiołkową bluzę z kapturem. Zakręciwszy ją na ramieniu wróciłem do wykręcającej ukradkiem palce dziewczyny.
Z uśmiechem podałem ją Nehemii, która obracając ubranie, przejechała dłonią po logo drużyny Celtics na plecach.
- Może być na mnie odrobinkę za duża. - stwierdziła przyciskając materiał do piersi.
- Tylko odrobinkę. - zaśmiałem się, mając nadzieję, że bluza okaże się być ciepła i przyjemna w dotyku. O matko, czy ja naprawdę właśnie tak pomyślałem? - To... chcesz skorzystać z łazienki pierwsza?
- Jasne. - mruknęła wymijając mnie tyłem. Uniosłem bezradnie ręce, na co dziewczyna odpowiedziała figlarnym spojrzeniem i po chwili zniknęła za drzwiami pomieszczenia.
Przez szparę pod drzwiami, która stanowiła jedyne źródło światła widziałem jej kroki, ale zaraz uświadomiłem sobie, do czego właśnie doprowadziłem.
    Właśnie dziewczyna, którą poznałem tak niedawno, i z którą przeżyłem tak wiele zamykała się w mojej prywatnej łazience, aby wziąć prysznic i założyć na siebie wcześniej noszoną przeze mnie bluzę, co więcej robiła to wszystko z zamiarem przespania nocy w moim łóżku. Ze mną.
Słysząc jak Emi odkręca wodę, momentalnie zerwałem się do stojącej w rogu pokoju, wysokiej lampy lawy, którą sprezentowałem sobie całe lata temu. Zapaliwszy ją, ponownie ucieszyłem się z delikatnego, złotego blasku jaki wydzielała. Już wkrótce, gdy się nagrzeje pojawią się pomarańczowe kule lawy, w które jako dzieciak potrafiłem godzinami się wpatrywać.
Obudził się we mnie instynkt dobrego wrażenia i choć Nehemia wielokrotnie bywała w moim pokoju, zacząłem pośpiesznie wszystko sprzątać; a raczej - upychać w szufladach i wsuwać pod łóżko.
Na szczęście nie było ty zbytniego bajzlu, wytrzepałem więc kołdrę i poprawiłem pościel, chcąc aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Gdy woda przestała lecieć z prysznica, ostatecznie wygładziłem poduszki i postarałem się wyglądać normalnie, o ile można to tak nazwać.
Wyprostowałem się, wtykając ręce do kieszeni i z mocno bijącym sercem obserwowałem, jak klamka powoli opuszcza się, a Emi opuszcza łazienkę.


          Nehemia ^^? *wieczorowa muzyka w tle*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz