sobota, 22 kwietnia 2017

Shirley - C.D Historii Limbo

      W życiu bym nie myślała, że zgubię się aż tak bardzo, by z drugiego piętra trafić do piwnic.
Nie no, dobra, to było do przewidzenia. Ale na swoją obronę mam to, że chciałam zwiedzić hotel bez pytania kogokolwiek o drogę, a w nowych okolicach, za GPS zazwyczaj służył mi Shin, którego (Bogu dzięki!) teraz ze mną nie było, a ja orientację w terenie miałam co najmniej słabą. Po kilku rundach schodami i długimi korytarzami, musiałam w końcu źle skręcić, inaczej chyba nie byłabym sobą.
Kiedy uchyliłam skrzypiące drzwi i zajrzałam do pomieszczenia osnutego aksamitnym mrokiem, stwierdziłam, że to z całą pewnością nie jest mój pokój. Ba, nawet moje piętro i zapewne próżno szukać tu żywej duszy. Zostałam jednak jeszcze chwilę, mrużąc oczy, by zobaczyć choć skrawek piwnicy, jak się domyślałam, w wątłym świetle płynącym z korytarza. Przez moment zdawało mi się, że dostrzegłam jakąś biegnącą sylwetę, która schowała się za jakiś mebel. Nieco zaintrygowana, przekroczyłam próg pomieszczenia, wdychając zagadkową woń, tak niepodobną do tego, jakie zwykle czułam, wchodząc do tego rodzaju miejsc. Przypominał mi nieco... hm, mieszaninę lawendy i jeszcze czegoś? Może starych książek?   
      Właściwie, nie umiałam go zbyt zdefiniować, ale na pewno nie była to żadną miarą stęchlizna ani nic podobnego. Ale z całą pewnością można go było określić jako przyjemny, chociaż dość dziwny, oryginalny.
Szłam powoli, by dać czas ewentualnemu drugiemu obecnemu w piwnicy czas, by wyszedł, ale kiedy tak się nie działo, coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że najprawdopodobniej tylko mi się przewidziało. Nie no, jakie było prawdopodobieństwo, że ktoś zgubił się w tym samym czasie, co ja i trafił w to samo miejsce? Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy zajrzałam pod rozklekotany stół i doszukałam się tam... skulonej jak w pozycji embrionalnej dziewczyny. Jakaś zbłąkana wiązka światła zadrgała przez moment na jej twarzy, uwydatniając biel mlecznej cery i ciemne, rozszerzone źrenice, wpatrzone prosto we mnie.
Wzięłam głęboki wdech. Kim ona może być? Jakąś żywą dziewczyną, która, uciekając z domu, w jakiś dziwny, może i magiczny sposób trafiła tutaj? A może duszyczką, która po prostu wolała mrok od rażących świateł korytarzy?
- Hej - ukucnęłam obok niej, starając się nadać głosowi uspokajające brzmienie. Wyciągnęłam dłoń, by namacać jej ramię, by ani na chwilę nie stracić z nią kontaktu. Mrok czasami w całości pochłaniał jej sylwetkę, a nie chciałam, by odeszła w takiej chwili, tym bardziej, że prawdopodobnie widziała więcej ode mnie, mając twarz skierowaną w stronę światła płynącego zza drzwi. Moje palce ledwo muskały skórę nowo poznanej, jakbym obawiała się, że gdy za bardzo ją ścisnę, coś się stanie.- Jestem Shirley. A ty? Jak się nazywasz?

                       Limbo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz