środa, 26 kwietnia 2017

Roma - C.D Historii Otoi

     Charakterystyczny zgrzyt przemieszczających się ziaren piachu wraz z odgłosem rozpryskującej się na wszystkie możliwe strony świadczyły o tym, że ktoś szedł w stronę dziewczyny, która powoli uniosła głowę i spojrzała w stronę źródła dźwięku. Był to chłopak, ten sam, którego wcześniej zignorowała, bo myślała, że i tak jej nie zauważy. Przyglądała się mu z niemałym zdziwieniem, z resztą on również wydawał się lekko zdziwiony, może nawet bardziej zaciekawiony jej osobą. Przez dłuższy czas po prostu stał, wpatrując się jej w oczy, jakoby były czymś niezwykłym, a ona uważała, że jest wręcz przeciwnie — dla niej były czymś normalnym. W końcu kolor tęczówek nic nikomu do życia nie wnosi, nie czyni nikogo lepszym, czy w gorszym, nie wpływa również na inteligencję. Ważne jedynie to, że ma się wzrok. Cała ta sytuacja nieco zaniepokoiła białowłosą, która jednak nie miała w planach tego okazywać, więc wyraz jej twarzy z każdą chwilą stawał się coraz bardziej beznamiętny.
      Lekko ścisnęła łapkę swojego pluszaka, sprawdzając, czy zdążył już przemoknąć, a czerwonowłosy, jakby wyrwany z transu w końcu wyjawił powód, dla którego postanowił do niej podejść. Otóż stwierdził, że zaproponuje jej skorzystanie z parasola i w sumie wydawało się jej to bardzo kuszącą propozycją, miała co do tego jednak pewne wątpliwości. Zmarszczyła brwi, nie wiedząc, co ma teraz zrobić i chwilę po tym usłyszała cichy śmiech. Odgarnęła z czoła mokre kosmyki włosów i powoli się wyprostowała. W jej sytuacji schronienie się pod parasolką niewiele pomoże, już i tak jest cała mokra i jak podejrzewa — nazajutrz najpewniej będzie chora, co innego, jeżeli chodzi o jej „przyjaciół”, którzy nie znajdowali się w aż tak złej sytuacji, jak ona, w końcu osłoniła ich własnym ciałem. Uniosła większego misia w górę tak, aby nie zasłaniał jej jedynie oczu.
— Dziękuję — wyszeptała, czując lekkie zawstydzenie całą tą sytuacją.
— Ależ nie ma za co! — chłopak prawie że wykrzyczał te słowa z uśmiechem na twarzy — Wracasz może do hotelu?
Dahn jedynie przytaknęła, albowiem nie należała do osób rozmownych, tym bardziej że nie znała jeszcze jej nowego towarzysza. Wydawał się jednak dość miły, co trochę ją do niego przekonało. Wtuliła się w Bellum, spuściła głowę i zaczęła przyglądać się swoim butom, które powoli przestawały być białe, z racji, że cały czas wchodziła w powiększające się z każdą chwilą kałuże błota. Skrzywiła się na ten widok, w końcu na tę chwilę były to jej jedyne buty, na inne nie było ją stać, a oprócz tego, jak niby miałaby je kupić, skoro dla ludzi była niczym więcej niż powietrzem.
— Tak w ogóle jestem Otoya, a ty? — zapytał.
— Roma — istotka uniosła głowę do góry — Ewentualnie Ita, chociaż tego praktycznie nikt nie używa i zapewnie ciebie to nie interesuje.
— Dlaczego tak uważasz? — w jego głosie dało się usłyszeć zdziwienie — Nigdy nikogo nie interesowało, jak wiele innych rzeczy — odparła spokojnie, wzruszając ramionami — A dlatego.
Przez chwilę zdawało jej się, że wyglądał na lekko zmartwionego, szybko jednak powrócił do poprzedniego wyrazu twarzy, jakim był uśmiech. „Że go jeszcze twarz od tego nie boli” pomyślała i odwróciła się w drugą stronę, podziwiając niebo, które zasłaniały ciemne, jakby burzowe chmury, co nie wróżyło nic dobrego.
Z tego, co pamięta, zanim dotrą do miejsca, w którym aktualnie mieszkają, minie jeszcze kilkanaście minut, a jej z każdą chwilą robiło się coraz zimniej. Nie jest to z resztą nic dziwnego, od kilku dni temperatury były niskie, czego z resztą mogła się tylko domyślać, a do tego jest cała mokra.
Jedyne, o czym w tej chwili marzyła to to, żeby wrócić, zjeść cokolwiek, wziąć gorącą kąpiel i resztę dnia przesiedzieć w łóżku, a tak przez następny tydzień, oczywiście, jeżeli jej przypuszczenia będą prawdziwe i naprawdę się rozchoruje. No ale cóż, w najgorszym przypadku będzie musiała znosić jakiegoś nieprzyjemnego współlokatora, być może go zarazi, kto wie. Westchnęła, wcale nie tak cicho, jak planowała, tym samym zwracając na siebie uwagę Otoi.
— Co się stało?
Pokręciła głową, chcąc jakby wyrazić tym coś w stylu „nic”, po czym szybko zmieniła temat, na „Daleko jeszcze?". Towarzysz zapewniał ją, że o ile dobrze pamięta, za chwilę będą na miejscu, co sprawiło, że nawet trochę się ucieszyła. Nie kontynuując rozmowy, stwierdziła, że chyba nigdy nie uda się tak daleko sama, w dodatku bez parasola.
— Widzisz, zaraz będzie cieplutko, cieszysz się? — uniosła białą maskotkę na wysokość swoich oczu — Udało ci się nawet nie zmoknąć!
     Czerwonowłosy przyglądał się tej „konwersacji”, na co Roma w ogóle nie zwróciła uwagi, dla niej było to czymś normalnym i nie wyobraża ona sobie sytuacji, w której ktoś mógłby jej wprost powiedzieć, że jest to czymś dziwnym, a ona sama jest chyba chora psychicznie, prawdopodobnie nie wiedziałaby nawet jak na to zareagować.
Ku jej uciesze zza rogu wyłonił się jedyny znajomy budynek, którego widok sprawił, że na twarzy dziewczyny pojawił się mały, prawie niewidoczny uśmiech, jakby tylko drgnęła kącikami ust, na znak, że jest z tego powodu zadowolona. Gdy tylko znaleźli się w środku, poczuła, jak wszystko zaczyna ją szczypać jeszcze bardziej niż na zewnątrz. Palce kompletnie jej zdrętwiały i gdyby przyszło jej teraz rozpinać suwak kurtki, czy guziki płaszcza, nie dałaby rady. Powoli ściskała i znów rozkładała ręce, czując, jak powoli rozmarzają.
Otoya złożywszy parasol, spojrzał na nią i zapytał, w którym pokoju mieszka. Ita przez chwilę tępo się mu przyglądała.
— Dziewiąty, a co?

                           Otoya? Nie umiem w dialogi :c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz